1

1 Slowa Kaznodziei, syna Dawida, króla w Jeruzalemie.

2 Marnosc nad marnosciami, mówi Kaznodzieja, marnosc nad marnosciami, wszystko marnosc.

3 Jaki pozytek ma czlowiek z calego swego trudu, który znosi pod sloncem?

4 Pokolenie odchodzi i pokolenie przychodzi, ale ziemia trwa na wieki.

5 Slonce wschodzi i slonce zachodzi, i spieszy do swego miejsca, gdzie znowu wschodzi.

6 Wiatr wieje ku poludniowi i skreca ku pólnocy; wiatr ustawicznie krazy i w swym biegu okreznym wraca.

7 Wszystkie rzeki plyna ku morzu, a jednak morze nie wzbiera; w dalszym ciagu plyna rzeki do miejsca, do którego zdazaja.

8 Ludzie sie trudza mówieniem, lecz i tak nikt wszystkiego nie wypowie. Oko nie nasyci sie widzeniem, a ucho nie zadowoli sie slyszeniem.

9 To, co bylo, znowu bedzie, a co sie stalo, znowu sie stanie: nie ma nic nowego pod sloncem.

10 Czy jest cos, o czym mozna by powiedziec: Oto jest cos nowego? Dawno to juz bylo w czasach, które byly przed nami.

11 Nie pamieta sie o tych, którzy byli poprzednio, ani o tych, którzy beda potem; takze o nich nie beda pamietali ci, którzy po nich przyjda.

12 Ja, Kaznodzieja, bylem królem nad Izraelem w Jeruzalemie.

13 Postanowilem szczerze madroscia zglebic i zbadac wszystko, co sie dzialo pod niebem: Jest to zmudne zadanie, jakie zadal Bóg synom ludzkim, aby sie nim trudzili.

14 Widzialem wszystkie sprawy, które sie dzieja pod sloncem, a wszystko to jest marnoscia i gonitwa za wiatrem.

15 To, co krzywe, nie da sie wyprostowac, a to, czego brakuje, nie da sie policzyc.

16 Totez pomyslalem w sercu swoim tak: Oto stalem sie wielki i zdobylem wiecej madrosci niz wszyscy, którzy byli przede mna w Jeruzalemie, a moje serce poznalo wiele madrosci i wiedzy.

17 I postanowilem szczerze poznac madrosc i wiedze, szalenstwo i glupote; lecz poznalem, ze i to jest gonitwa za wiatrem.

18 Bo gdzie jest wiele madrosci, tam jest wiele zmartwienia; a kto pomnaza poznanie, ten pomnaza cierpienie.

2

1 Powiedzialem sobie: Nuze! Popróbuj radosci i uzyj sobie! Lecz równiez to bylo marnoscia.

2 O smiechu powiedzialem: To szalenstwo! a o radosci: Cóz ona daje?

3 Umyslilem sobie, ze pokrzepie swoje cialo winem, lecz tak, aby moje serce madrze mnie prowadzilo, i ze bede sie trzymal glupoty, az zobacze, co dobrego maja synowie ludzcy czynic pod niebem w ciagu krótkiego czasu swojego zycia.

4 Podjalem wielkie dziela: Wybudowalem sobie domy, zasadzilem sobie winnice,

5 Zalozylem sobie ogrody i parki i zasadzilem w nich róznego rodzaju drzewa owocowe.

6 Urzadzilem sobie stawy z woda, aby z nich nawadniac las rosnacych drzew.

7 Nabylem sobie slugi i sluzebnice, mialem tez niewolników urodzonych w domu. Nadto mialem stada wolów i owiec, wiecej niz wszyscy, którzy byli przede mna w Jeruzalemie.

8 Nagromadzilem sobie tez srebra i zlota, nadto skarbów królów i krajów; wystaralem sie o spiewaków i spiewaczki, i o to, czym synowie ludzcy sie rozkoszuja, mnóstwo kobiet.

9 I tak stalem sie wielki, i przewyzszalem wszystkich, którzy byli przede mna w Jeruzalemie; nadto pozostala mi madrosc.

10 I niczego, czego tylko zapragnely moje oczy, nie odmawialem im; Nie wzbranialem mojemu sercu zadnego wesela, owszem, moje serce radowalo sie z wszelkiego mojego trudu. I taka byla moja nagroda za wszelki mój trud.

11 Potem zwrócilem uwage na wszystkie moje dziela, których dokonaly moje rece, i na mój trud, który wlozylem w prace. I oto: wszystko to jest marnoscia i gonitwa za wiatrem i nie daje zadnego pozytku pod sloncem.

12 I znowu zaczalem rozmyslac nad madroscia, szalenstwem i glupota, bo cóz innego czyni czlowiek, który jest nastepca króla, jezeli nie to, co juz dawniej czyniono.

13 I stwierdzilem, ze madrosc góruje nad glupota tak, jak swiatlosc góruje nad ciemnoscia.

14 Medrzec ma oczy w glowie, a glupiec chodzi w ciemnosci; lecz poznalem i to, ze co spotyka jednego, spotyka wszystkich.

15 Wtedy pomyslalem w swoim sercu: Co spotyka glupca, to i mnie spotyka. Dlaczego wiec jestem madry, skoro nie daje to korzysci? I powiedzialem do siebie, ze równiez to jest marnoscia.

16 Bo pamiec po medrcu jak i po glupcu nie pozostanie na wieki, poniewaz w przyszlosci zapomni sie o wszystkim.

17 I tak znienawidzilem zycie, gdyz nie podobal mi sie bieg rzeczy pod sloncem; wszystko bowiem jest marnoscia i gonitwa za wiatrem.

18 I znienawidzilem wszelki trud, jaki znosilem pod sloncem, poniewaz to, co zdobylem z trudem, musze powierzyc czlowiekowi, który po mnie przyjdzie.

19 A kto wie, czy on bedzie madry czy glupi? A jednak rzadzic bedzie wszystkim, co ja zdobylem w trudzie i w madrosci pod sloncem. Ale i to jest marnoscia.

20 I zaczely sie budzic w moim sercu watpliwosci co do wszelkiego trudu, jaki znosilem pod sloncem.

21 Gdyz niejeden czlowiek trudzi sie madrze, rozumnie i z powodzeniem, a potem musi swoja wlasnosc oddac innemu, który w ogóle sie nie trudzil. To równiez jest marnoscia i wielkim zlem.

22 Bo cóz pozostaje czlowiekowi z calego jego trudu i porywów jego serca, którymi sie trudzi pod sloncem,

23 Skoro cale jego zycie jest tylko cierpieniem, a jego zajecia zmartwieniem i nawet w nocy jego serce nie zaznaje spokoju? To równiez jest marnoscia.

24 Nie ma nic lepszego dla czlowieka jak to, zeby jesc i pic, i w tym upatrywac przyjemnosc w swoim trudzie. Lecz stwierdzilem, ze równiez to pochodzi z reki Bozej.

25 Bo kto moze jesc i kto uzywac bez niego?

26 Gdyz Bóg daje czlowiekowi, który mu jest mily, madrosc, wiedze i radosc; lecz grzesznikowi kaze w trudzie zbierac i gromadzic, aby to potem oddal temu, który mu jest mily. To równiez jest marnoscia i gonitwa za wiatrem.

3

1 Wszystko ma swój czas i kazda sprawa pod niebem ma swoja pore:

2 Jest czas rodzenia i czas umierania; jest czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono.

3 Jest czas zabijania i czas leczenia; jest czas burzenia i czas budowania.

4 Jest czas placzu i czas smiechu; jest czas narzekania i czas plasów.

5 Jest czas rozrzucania kamieni i czas zbierania kamieni; jest czas pieszczot i czas wstrzymywania sie od pieszczot.

6 Jest czas szukania i czas gubienia; jest czas przechowywania i czas odrzucania.

7 Jest czas rozdzierania i czas zszywania; jest czas milczenia i czas mówienia.

8 Jest czas milowania i czas nienawidzenia; jest czas wojny i czas pokoju.

9 Jaki pozytek ma pracujacy z tego, ze sie trudzi?

10 Widzialem zmudne zadania, które Bóg zadal ludziom, aby sie nimi trudzili.

11 Wszystko pieknie uczynil w swoim czasie, nawet wiecznosc wlozyl w ich serca; a jednak czlowiek nie moze pojac dziela, którego dokonal Bóg od poczatku do konca.

12 Poznalem wiec, ze dla ludzi nie ma nic lepszego, jak tylko radowac sie i uzywac, póki zyja.

13 Równiez to jest darem Bozym, ze czlowiek moze jesc i pic, i dogadzac sobie przy calym swoim trudzie.

14 Wiem, ze wszystko, cokolwiek Bóg czyni, trwa na wieki: Nic nie mozna do tego dodac i nic z tego ujac; a Bóg czyni to, aby sie go bano.

15 To, co jest, bylo juz dawno, a to, co bedzie, tez juz jest od dawna; bo Bóg przywraca to, co przeminelo.

16 Nadto stwierdzilem pod sloncem: Na miejscu prawa bylo bezprawie, a na miejscu sprawiedliwosci zlosc.

17 Pomyslalem wiec sobie: Bóg bedzie sadzil zarówno sprawiedliwego, jak i bezboznego; bo kazda sprawa i kazde dzialanie ma swój czas.

18 I pomyslalem sobie: Ze wzgledu na synów ludzkich Bóg tak to urzadzil, aby ich doswiadczyc i aby im pokazac, ze nie sa czyms innym niz zwierzeta.

19 Bo los synów ludzkich jest taki, jak los zwierzat, jednaki jest los obojga. Jak one umieraja, tak umieraja tamci; i wszyscy maja to samo tchnienie. Czlowiek nie ma zadnej przewagi nad zwierzeciem. Bo wszystko jest marnoscia.

20 Wszystko idzie na jedno miejsce; wszystko powstalo z prochu i wszystko znowu w proch sie obraca.

21 Bo któz wie, czy dech synów ludzkich wznosi sie ku górze, a dech zwierzat schodzi w dól na ziemie?

22 Tak wiec stwierdzilem, ze nie ma nic lepszego nad to, ze czlowiek raduje sie ze swoich dziel, gdyz taki jest jego los; bo któz da mu ogladac to, co sie po nim stanie?

4

1 Nastepnie przyjrzalem sie wszystkim uciskom, jakie sie dzieja pod sloncem. I oto widzialem lzy ucisnionych, którzy nie maja pocieszyciela i sa bezsilni wobec swoich ciemiezycieli, i nie maja pocieszyciela.

2 Dlatego uwazalem zmarlych, którzy dawno umarli, za szczesliwszych niz zywych, którzy jeszcze zyja,

3 A za szczesliwszego niz ci obydwaj tego, który jeszcze nie przyszedl na swiat i który nie widzial zla, jakie sie dzieje pod sloncem.

4 Widzialem takze, ze wszelki trud i wszelkie powodzenie w pracy wywoluje tylko zazdrosc jednego wzgledem drugiego. To równiez jest marnoscia i gonitwa za wiatrem.

5 Glupiec zaklada bezczynnie swoje rece i pozera samego siebie.

6 Lepiej jest miec jedna garsc pelna, a przy tym spokój, niz dwie garscie pelne, a przy tym trud i gonitwe za wiatrem.

7 I ponownie stwierdzilem nastepujaca marnosc pod sloncem:

8 Oto jest ktos samotny i nie ma nikogo przy sobie, nie ma ani syna, ani brata; nie ma tez konca jego trudu, a jego oczy nie moga sie nasycic bogactwem. Pyta on: Dla kogo sie trudze i odmawiam sobie przyjemnosci? To równiez jest marnoscia i przykra sprawa.

9 Lepiej jest dwom niz jednemu, maja bowiem dobra zaplate za swój trud:

10 Bo jezeli upadna, to jeden drugiego podniesie. Lecz biada samotnemu, gdy upadnie! Nie ma drugiego, który by go podniósl.

11 Takze, gdy dwaj razem leza, zagrzeja sie; natomiast jak moze jeden sie zagrzac?

12 A jezeli jednego mozna pokonac, to we dwóch mozna sie ostac; a sznur potrójny nie tak szybko sie zerwie.

13 Ubogi, lecz madry mlodzieniec jest lepszy niz król stary i glupi, który juz nie przyjmuje ostrzezenia.

14 Bo, wyszedlszy z wiezienia, zostal królem, chociaz urodzil sie ubogim, gdy królem byl tamten.

15 Widzialem, jak wszyscy zyjacy, którzy chodza pod sloncem, staneli po stronie mlodzienca, nastepcy, który zajal jego miejsce,

16 A niezliczone bylo mnóstwo ludu, tych wszystkich, na których czele stanal. Lecz potomni nie beda sie z niego radowac. To równiez jest marnoscia i gonitwa za wiatrem.

5

1 Nie badz predki w mówieniu i niech twoje serce nie wypowiada spiesznie slowa przed Bogiem, bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi. Dlatego niech twoich slów bedzie niewiele.

2 Gdyz jak z wielu zajec przychodza Sny, tak z mnóstwa snów glupia mowa.

3 Gdy zlozysz Bogu slub, nie zwlekaj z wypelnieniem go, bo mu sie glupcy nie podobaja. Co slubowales, to wypelnij!

4 Lepiej nie skladac slubów, niz nie wypelnic tego, co sie slubowalo.

5 Nie pozwól, aby twoje usta przywiodly do grzechu twoje cialo, i nie mów przed poslancem Bozym, ze to bylo przeoczenie. Dlaczego Bóg ma sie gniewac z powodu twojej mowy i unicestwiac dzielo twoich rak?

6 Bo gdzie jest wiele snów, tam jest wiele slów i wiele marnosci. Lecz ty bój sie Boga!

7 Jezeli widzisz, ze w kraju ubogi jest gnebiony i ze prawo i sprawiedliwosc sa gwalcone, nie dziw sie temu, bo nad wysokim czuwa wyzszy, a jeszcze wyzszy nad tamtymi.

8 Lecz w kazdym razie korzyscia dla kraju jest to, ze nad uprawna ziemia czuwa król.

9 Kto miluje pieniadze, pieniedzmi sie nie nasyci, a kto miluje bogactwo, zysków miec nie bedzie. To równiez jest marnoscia.

10 Gdy majatek rosnie, rosnie liczba tych, którzy z niego korzystaja, i jego wlasciciel ma z niego tylko taki pozytek, ze jego oczy go ogladaja.

11 Robotnik ma slodki sen, niezaleznie od tego, czy zjadl malo Czy duzo, lecz bogaczowi obfitosc nie daje spac spokojnie.

12 Widzialem bolesny wypadek pod sloncem: Bogactwo zachowane dla jego wlasciciela na jego nieszczescie;

13 Gdy bowiem to bogactwo przez zly traf przepada, wtedy synowi, którego splodzil, nic nie pozostaje.

14 Jak wyszedl z lona swojej matki, tak znowu wraca nagi, jak przyszedl, i pomimo swojego trudu nic z soba nie zabiera.

15 I to jest wlasnie ten bolesny wypadek: Jak przyszedl, tak musi odejsc. Jaka tedy ma korzysc z tego, ze na prózno sie trudzil?

16 Nadto przez cale zycie mial mrok i smutek, wiele zmartwienia i choroby, i niezadowolenie.

17 Oto, co uznalem za dobre i co za piekne: Móc jesc i pic, i byc dobrej mysli przy wszelkim trudzie, jaki sie znosi pod sloncem podczas krótkiego swojego zycia, które mu dal Bóg; bo to jest jego los.

18 Równiez gdy Bóg daje czlowiekowi bogactwo i skarby i pozwala mu korzystac z tego, i miec w tym swój dzial, i radowac sie w swoim trudzie jest to dar Bozy,

19 Bo taki nie mysli wiele o swoim krótkim zyciu, gdyz Bóg udziela mu radosci serca.

20 - - -

6

1 Jest zlo, które widzialem pod sloncem i które mocno obciaza czlowieka:

2 Gdy Bóg daje czlowiekowi bogactwo i skarby, i slawe, tak ze mu niczego nie brakuje, czego tylko moze zapragnac, a jednak Bóg nie pozwala mu z tego korzystac, lecz obcy z tego korzysta jest to marnosc i przykre cierpienie.

3 Gdyby kto splodzil nawet stu synów i zyl dlugie lata, az do póznego wieku, lecz nie mógl korzystac z dóbr i nie mialby nawet pogrzebu, musialbym rzec: szczesliwszy niz on jest martwy plód,

4 Bo ten przychodzi na swiat jako nic i odchodzi w ciemnosc, i ciemnosc okrywa jego imie,

5 Nie widzi tez slonca i o niczym nie wie, i ma milszy spokój niz tamten.

6 A chocby zyl dwakroc po tysiac lat, lecz szczescia nie zaznal zadnego, to czy nie idzie wszystko na jedno miejsce?

7 Wszystek trud czlowieka ma sluzyc jego ustom, A jednak jego laknienie nie moze byc zaspokojone.

8 Bo jaka przewage ma madry nad glupim? A jaka ubogi ma nad tym, który wie, jak sie urzadzic w zyciu?

9 Lepiej jest korzystac z tego, co jest przed oczyma, niz pozadac czegos innego. To jest równiez marnoscia i gonitwa za wiatrem.

10 Juz dawno nadano nazwe temu, co sie dzieje, i postanowiono, czym czlowiek bedzie. Nie moze on spierac sie z tym, który jest od niego mocniejszy.

11 Zaiste, im wiecej slów, tym wiecej marnosci. Jaka z tego korzysc dla czlowieka?

12 Któz moze wiedziec, co jest dla czlowieka dobre w tym zyciu, dopóki trwaja znikome dni jego istnienia, które mijaja jak cien? Kto oznajmi czlowiekowi, co po nim dziac sie bedzie pod sloncem?

7

1 Lepsze jest dobre imie niz wyborny olejek i lepszy jest dzien zgonu niz dzien narodzenia.

2 Lepiej isc do domu zaloby, niz do domu biesiady; bo tam widzi sie kres wszystkich ludzi, a zyjacy powinien brac to sobie do serca.

3 Lepszy jest smutek niz smiech, bo gdy smutek jest na twarzy, serce staje sie lepsze.

4 Serce madrych jest w domu zaloby, lecz serce glupich w domu wesela.

5 Lepiej sluchac nagany madrego, niz przysluchiwac sie piesni glupich,

6 Bo jak jest z trzaskiem cierni plonacych pod garnkiem, tak jest ze smiechem glupiego. To równiez jest marnoscia.

7 Zaiste, wyzysk robi z medrca glupca, a przekupstwo gubi serce.

8 Lepszy jest koniec sprawy, niz jej poczatek, lepszy jest czlowiek cierpliwy niz pyszalek.

9 Nie badz w swym duchu porywczy do gniewu, bo gniew mieszka w piersi glupców.

10 Nie mów: Jak to jest, ze dawne czasy byly lepsze, niz obecne? Bo to nie jest madre pytanie.

11 Madrosc jest lepsza niz majatek; jest ona korzystna dla tych, którzy ogladaja slonce,

12 Gdyz pod oslona madrosci jest tak, jak pod oslona pieniedzy; lecz korzysc z wiedzy jest ta: Madrosc daje zycie tym, którzy ja maja.

13 Przypatrz sie dzialaniu Bozemu! Któz moze wyprostowac to, co On skrzywil?

14 W dniu dobrym korzystaj z dobra, lecz w dniu zlym zwaz: Równiez ten uczynil Bóg tak samo jak tamten, po to, by czlowiek nic nie dociekl z tego, co bedzie po nim.

15 To wszystko widzialem w moim nedznym zyciu: Niejeden sprawiedliwy ginie w swej sprawiedliwosci, a niejeden bezbozny zyje dlugo w swej zlosci.

16 Nie badz zbyt sprawiedliwy i nie udawaj zbyt madrego: dlaczego mialbys sam siebie gubic?

17 Nie badz zbyt grzeszny ani zbyt glupi: dlaczego mialbys przedwczesnie umierac:

18 Dobrze, jezeli trzymac sie bedziesz jednego i nie puscisz ze swojej reki i drugiego; bo kto sie Boga boi, unika tego wszystkiego.

19 Madrosc daje medrcowi wiecej sily, niz jej ma dziesieciu moznych w miescie.

20 Zaiste, nie ma na ziemi Czlowieka sprawiedliwego, który by tylko dobrze czynil i nie grzeszyl.

21 Nie zwazaj takze na wszystko, co sie mówi, abys nie slyszal swojego slugi, który ci zlorzeczy.

22 Wie bowiem twoje serce, ze i ty czesto zlorzeczyles innym.

23 Tego wszystkiego wypróbowalem w madrosci; pomyslalem: Chce byc madrym, lecz madrosc byla daleko ode mnie.

24 Dalekie jest to, co sie dzieje, niezglebione, niezglebione. Któz to odkryje?!

25 Gdy zwrócilem swoja uwage na poznanie, badanie i szukanie madrosci i wlasciwego sadu, aby poznac, ze bezboznosc jest glupota, a glupota szalenstwem:

26 Odkrylem, ze bardziej gorzka niz smierc jest kobieta, której serce jest pulapka i siecia, a rece wiezami. Kto sie Bogu podoba, ten ujdzie przed nia, lecz kto grzeszy, tego ona usidli.

27 Zwaz! To odkrylem, mówi Kaznodzieja, badajac jedno po drugim, aby dojsc do wlasciwego sadu.

28 Czego jeszcze szukam, a czego nie znalazlem, jest to: W tysiacu ludzi znalazlem jednego czlowieka, ale wsród nich wszystkich nie znalazlem kobiety.

29 Wszelako zwaz to: Odkrylem, ze Bóg stworzyl czlowieka prawym, lecz oni uganiaja sie za wielu wymyslami.

8

1 Któz jest takim medrcem, zeby to zrozumiale wylozyc?

2 Madrosc rozjasnia oblicze czlowieka, lecz srogosc jego oblicza znieksztalca go.

3 Rozkazu królewskiego sluchaj, a gdzie chodzi o przysiege na Boga,

4 Nie spiesz sie. Odejdz od jego oblicza i nie upieraj sie przy zlej sprawie, gdyz On czyni wszystko, co tylko chce.

5 Bo w slowie królewskim tkwi moc; któz odwazy sie go zapytac: Co czynisz?

6 Kto przestrzega przykazania, tego nic zlego nie spotyka: serce medrca zna wlasciwy czas.

7 Zaiste, kazda sprawa ma swój czas i swój sposób i jako wielkie zlo ciazy to na czlowieku,

8 Ze nikt nie wie, co bedzie, bo któz mu powie, jak sie to stanie?

9 Nie ma czlowieka, który by mial moc nad wiatrem i mógl go zatrzymac. Nikt nie ma mocy nad dniem smierci i nie jest zwolniony od walki, a bogactwo nie uratuje tych, którzy je posiadaja.

10 To wszystko widzialem, zwracajac swoja uwage na to wszystko, co sie dzieje pod sloncem, dopóki czlowiek panuje nad czlowiekiem ku jego szkodzie.

11 Widzialem tez, jak bezboznych chowano z czcia, natomiast musieli odejsc z miejsca swietego ci, którzy postepuja uczciwie i byli zapomniani w miescie. To równiez jest marnoscia.

12 Poniewaz wyroku skazujacego za zly czyn nie wykonuje sie szybko, przeto wzrasta u synów ludzkich chec pelnienia zlego,

13 Dlatego ze grzesznik postepuje zle i mimo to dlugo zyje. Ja jednak wiem, ze dobrze powodzic sie bedzie tym, którzy sie boja Boga, tym, którzy sie boja jego oblicza.

14 Ale bezboznemu nie bedzie sie dobrze powodzilo i jak cien nie bedzie zyl dlugo ten, kto sie nie boi oblicza Bozego.

15 Marnoscia jest to co dzieje sie na ziemi: ze sa sprawiedliwi, którym sie powodzi tak jak gdyby popelniali czyny bezbozne, i sa bezbozni, którym sie powodzi tak, jak gdyby popelniali czyny sprawiedliwych. Pomyslalem jednak: To równiez jest marnoscia.

16 Dlatego slawilem radosc, bo nie ma nic lepszego dla czlowieka pod sloncem nad to, zeby jesc i pic, i weselic sie. To niech mu towarzyszy w jego trudzie, po wszystkie dni jego zycia, które mu daje Bóg pod sloncem.

17 Gdy postanowilem szczerze poznac madrosc i zbadac sprawy, jakie dzieja sie na ziemi, ze oko niejednego ani w dzien, ani w nocy nie znajdzie snu,

9

1 Zaprawde! Wszystko to rozwazylem w swoim sercu i we wszystkim tym stwierdzilem, ze sprawiedliwi i medrcy, i wszystkie ich dziela sa w reku Boga, zarówno milosc jak i nienawisc. Czlowiek nie wie co go spotka.

2 Bo wszystkich spotyka ten sam los: Sprawiedliwego i bezboznego, czystego i nieczystego, ofiarujacego i tego, który nie ofiaruje, dobrego i grzesznika, tego, który przysiega, i tego, który sie wstrzymuje od przysiegi.

3 To jest najgorsze z wszystkich rzeczy, jakie sie dzieja pod sloncem: ze wszystkich spotyka ten sam los, Lecz równiez serce synów ludzkich jest pelne zla i glupota jest w ich sercu, dopóki zyja, a potem idzie sie do umarlych.

4 Kto nalezy do grona zyjacych, ten jeszcze ma nadzieje; gdyz zywy pies jest lepszy niz martwy lew.

5 Wiedza bowiem zywi, ze musza umrzec, lecz umarli nic nie wiedza i juz nie ma dla nich zadnej zaplaty, gdyz ich imie idzie w zapomnienie.

6 Zarówno ich milosc, jak ich nienawisc, a takze ich gorliwosc dawno minely; i nigdy juz nie maja udzialu w niczym z tego, co sie dzieje pod sloncem.

7 Nuze wiec, jedz radosnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyz Bogu juz dawno mila jest ta twoja czynnosc.

8 Nos zawsze biale szaty, a na twojej glowie niech nigdy nie braknie olejku.

9 Uzywaj zycia ze swoja ukochana zona po wszystkie dni twojego marnego bytowania, jakie ci dal pod sloncem, bo to jest twój udzial w zyciu i trudzie, jaki znosisz pod sloncem.

10 Na co natknie sie twoja reka, abys to zrobil, to zrób wedlug swojej moznosci, bo w krainie umarlych, do której idziesz, nie ma ani dzialania, ani zamyslów, ani poznania, ani madrosci.

11 I ponownie stwierdzilem pod sloncem, ze nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwyciestwo, równiez nie najmedrsi zdobywaja chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczensi uznanie, lecz ze odpowiedni czas i przypadek stanowia o powodzeniu ich wszystkich.

12 Przeciez czlowiek nie zna nawet swojego czasu, podobnie jak ryby, które sie lowi zdradliwa siecia, i jak ptaki, które sie lapie w sidla: Tak synowie ludzcy zostaja uwiklani w zlym czasie, który nagle na nich przypada.

13 Widzialem równiez taki przyklad madrosci pod sloncem i wydala mi sie wielka:

14 Bylo male miasto i niewielu w nim mieszkanców. Wyruszyl przeciwko niemu wielki król, oblegl je i wystawil przeciw niemu potezne machiny obleznicze.

15 A znajdowal sie w nim pewien ubogi medrzec; ten móglby byl wyratowac to miasto swoja madroscia. Lecz nikt nie wspomnial owego Ubogiego meza.

16 Wtedy powiedzialem sobie: Madrosc jest lepsza niz sila, lecz madrosc ubogiego jest w pogardzie i jego slów sie nie slucha.

17 Slowa medrców, które znajduja posluch, sa lepsze niz krzyk wladcy glupców.

18 Madrosc jest lepsza, niz zbroja, lecz jeden grzesznik moze popsuc wiele dobrego.

10

1 Martwa mucha moze zepsuc olejek aptekarza. Cenniejsza niz madrosc i chwala jest odrobina glupoty.

2 Serce medrca sklania sie ku jego stronie prawej, lecz serce glupca ku jego lewej.

3 Po którejkolwiek drodze idzie glupi, widac, ze brakuje mu rozumu; i w ten sposób mówi do wszystkich, ze jest glupcem.

4 Jezeli gniew wladcy wybucha przeciwko tobie, nie opuszczaj swojego miejsca, gdyz spokój moze zapobiec wielkim uchybieniom.

5 Istnieje pewne zlo, które widzialem pod sloncem, a jest nim pewien rodzaj pomylki, która wychodzi od zwierzchnosci:

6 Ze glupców stawia sie na wysokich stanowiskach, a zasobni w madrosc siedza nisko.

7 Widzialem niewolników na koniach, a ksiazat idacych piechota jak niewolnicy.

8 Kto kopie dól, ten moze wen wpasc, a kto rozwala ogrodzenie, tego moze ukasic waz.

9 Kto wylamuje kamienie, moze sie nimi skaleczyc, kto rabie drwa, jest narazony przez nie na niebezpieczenstwo.

10 Jezeli stepi sie siekiera, a ostrza sie nie naostrzy, to trzeba wytezyc sily. Korzystniejsza jednak rzecza byloby posluzyc sie madroscia.

11 Jezeli waz ukasi przed zakleciem, to zaklinacz nic nie zyskuje.

12 Slowa z ust medrca zyskuja uznanie, ale glupca gubia jego wlasne wargi:

13 Ledwie otworzy swoje usta, mówi glupstwo, a koncem jego mowy jest grozne szalenstwo,

14 Glupi mówi wiele, chociaz czlowiek nie wie, co sie stanie; a któz mu powie, co po nim bedzie?

15 Glupiec zamecza sie trudem, a nie zna nawet drogi do miasta.

16 Biada ci, ziemio, której królem jest chlopiec i której ksiazeta juz rano ucztuja!

17 Szczesliwa jestes, ziemio, której król jest szlachetnego rodu, której ksiazeta w czasie wlasciwym jadaja, po mesku, a nie po pijacku.

18 Gdzie wielkie lenistwo, tam dach sie zapada, a gdzie rece opieszale, tam dom zacieka.

19 Uczte urzadza sie dla zabawy, a wino rozwesela zycie. Pieniadz umozliwia wszystko.

20 Ani na lozu swoim nie przeklinaj króla, ani w sypialni swojej nie przeklinaj bogacza, bo ptaki niebieskie moglyby rozniesc ten glos, a stwór skrzydlaty oznajmic to slowo.

11

1 Rozdawaj swój chleb w obfitosci, a po wielu dniach odnajdziesz go.

2 Rozdzielaj dzial miedzy siedmiu, a nawet osmiu, bo nie wiesz, jakie nieszczescie moze sie zdarzyc na ziemi.

3 Gdy chmury sa pelne, spuszczaja deszcz na ziemie; a czy drzewo pada na poludnie, czy na pólnoc, tam lezy gdzie pada.

4 Kto zwaza na wiatr, nigdy nie bedzie sial; a kto patrzy na chmury, nie bedzie zal.

5 Jak nie wiesz, dokad wiatr wieje, jak ksztaltuja sie kosci w lonie brzemiennej, tak nie znasz dziela Boga, który wszystko czyni.

6 Z rana siej swoje nasienie, a niech nie spoczywa twoja reka do wieczora, bo nie wiesz, czy uda sie to czy tamto, lub czy jedno i drugie jednakowo wypadna.

7 Slodkie jest swiatlo i milo jest oczom ogladac slonce.

8 Gdy czlowiek zyje wiele lat, niech sie z nich wszystkich raduje, lecz niech pamieta, ze dni mrocznych jest sporo. Wszystko, co nadchodzi, jest marnoscia.

9 Raduj sie, mlodziencze, w swojej mlodosci i badz dobrej mysli, póki jestes mlody. Postepuj tak, jak kaze ci serce, i uzywaj, czego pragna twoje oczy lecz wiedz, ze za to wszystko pozwie cie Bóg na sad.

10 Otrzasnij sie z utrapienia swojego serca i odrzuc slabosci swojego ciala! Gdyz mlodosc i jej rozkwit sa marnoscia.

12

1 Pamietaj o swoim Stwórcy w kwiecie swojego wieku, zanim nadejda zle dni i zbliza sie lata, o których powiesz: Nie podobaja mi sie,

2 Zanim sie zacmi slonce i swiatlo, ksiezyc i gwiazdy, i znowu powróca obloki po deszczu,

3 A sa to dni, gdy beda drzec stróze domowi i uginac sie silni mezowie, gdy ustana w pracy mlynarki, bo ich bedzie za malo, a wygladajace oknami beda zamglone,

4 Gdy zawra sie drzwi na zewnatrz, gdy scichnie loskot mlyna, dojdzie do tonu swiergotu ptaszat, i wszystkie piesni brzmiec beda cicho,

5 Gdy nawet pagórka bac sie beda i strachy czyhac beda na drodze; gdy drzewo migdalowe zakwitnie i szarancza z trudem wlec sie bedzie, a kapar wyda swój owoc, bo czlowiek zbliza sie do swojego wiecznego domu, a placzacy snuja sie po ulicy,

6 Zanim zerwie sie srebrny sznur i stlucze zlota czasza, i rozbije sie dzban nad zdrojem, a pekniete kolo wpadnie do studni.

7 Wróci sie proch do ziemi, tak jak nim byl, duch zas wróci do Boga, który go dal.

8 Marnosc nad marnosciami, mówi Kaznodzieja, wszystko marnosc,

9 Poza tym Kaznodzieja byl medrcem, uczyl on takze lud wiedzy, rozwazal i badal, i ulozyl wiele przypowiesci,

10 Kaznodzieja staral sie znalezc godne slowa i nalezycie spisac slowa prawdy,

11 Slowa medrców sa jak kolce, a zebrane przypowiesci sa jak mocno wbite gwozdzie; dal je jeden pasterz,

12 Poza tym: Synu mój, przyjmij przestroge! Pisaniu wielu ksiag nie ma konca, a nadmierne rozmyslanie meczy cialo,

13 Wysluchaj koncowej nauki calosci: Bój sie Boga i przestrzegaj jego przykazan, bo to jest obowiazek kazdego czlowieka,

14 Bóg bowiem odbedzie sad nad kazdym czynem, nad kazda rzecza tajna - czy dobra, czy zla.