1

1 Byl maz w ziemi Uz imieniem Job; a maz ten byl nienaganny i prawy, bogobojny i stroniacy od zlego.

2 I urodzilo mu sie siedmiu synów i trzy córki.

3 A dobytek jego stanowilo siedem tysiecy owiec i trzy tysiace wielbladów, piecset par wolów i piecset oslic oraz bardzo wiele sluzby; byl to maz najmozniejszy ze wszystkich mieszkanców Wschodu.

4 Synowie jego zwykle wydawali uczty, kazdy w swym domu w swoim dniu; wtedy posylali po trzy swoje siostry i zapraszali je, aby z nimi jadly i pily.

5 A gdy minely dni uczty, posylal Job po nich, aby ich poswiecic: wstawal wczesnym rankiem i skladal calopalenia za kazdego z nich. Myslal bowiem Job: Moze zgrzeszyli moi synowie i zniewazyli Boga w swych sercach; tak czynil Job zawsze.

6 Otóz zdarzylo sie pewnego dnia, ze przybyli synowie Bozy, aby sie stawic przed Panem, a wsród nich przybyl tez i szatan.

7 I rzekl Pan do szatana: Skad przybywasz? A szatan odpowiedzial Panu, mówiac: Wedrowalem po ziemi i przeszedlem ja wzdluz i wszerz.

8 Rzekl Pan do szatana: Czy zwróciles uwage na mojego sluge, Joba? Bo nie ma mu równego na ziemi. Maz to nienaganny i prawy, bogobojny i stroniacy od zlego.

9 Na to szatan odpowiedzial Panu, mówiac: Czy za darmo jest Job tak bogobojny?

10 Czy Ty nie otoczyles go zewszad opieka wraz z jego domem i wszystkim, co ma? Blogoslawiles sprawie jego rak i jego dobytek rozmnozyl sie w kraju.

11 Lecz wyciagnij tylko reke i dotknij tego, co ma; czy nie bedzie ci w oczy zlorzeczyl?

12 Na to rzekl Pan do szatana: Oto wszystko, co ma, jest w twojej mocy, tylko jego nie dotykaj! I odszedl szatan sprzed oblicza Pana.

13 I zdarzylo sie pewnego dnia, gdy jego synowie i jego córki jedli i pili wino w domu swego najstarszego brata,

14 Ze przybyl poslaniec do Joba, mówiac: Woly oraly, a oslice pasly sie obok nich.

15 Wtem napadli Sabejczycy i zabrali je, a slugi pozabijali ostrzem miecza; uszedlem tylko ja sam, aby ci o tym doniesc.

16 Gdy ten jeszcze mówil, przyszedl inny i rzekl: Ogien Bozy spadl z nieba, spalil trzode i slugi i pochlonal je; uszedlem tylko ja sam, aby ci o tym doniesc.

17 Gdy ten jeszcze mówil, przyszedl inny i rzekl: Chaldejczycy wystawili trzy hufce, napadli na wielblady i zabrali je, a slugi pozabijali ostrzem miecza; uszedlem tylko ja sam, aby ci o tym doniesc.

18 Gdy ten jeszcze mówil, przyszedl inny i rzekl: Twoi synowie i twoje córki jedli i pili wino w domu swego najstarszego brata.

19 Wtem gwaltowny wicher zerwal sie od pustyni i uderzyl na cztery wegly domu, tak ze on zawalil sie na mlódz i zgineli; uszedlem tylko ja sam, aby ci o tym doniesc.

20 Wtedy Job powstal, rozdarl szaty i ogolil glowe; potem padl na ziemie i oddal poklon,

21 I rzekl: Nagi wyszedlem z lona matki mojej i nagi stad odejde. Pan dal, Pan wzial, niech bedzie imie Panskie blogoslawione.

22 W tym wszystkim nie zgrzeszyl Job i nie wypowiedzial nic niestosownego przeciwko Panu.

2

1 I zdarzylo sie pewnego dnia, ze przybyli synowie Bozy, aby sie stawic przed Panem; wsród nich przybyl tez i szatan, aby sie stawic przed Panem.

2 I rzekl Pan do szatana: Skad przybywasz? A szatan odpowiedzial Panu, mówiac: Wedrowalem po ziemi i przeszedlem ja wzdluz i wszerz.

3 Rzekl Pan do szatana: Czy zwróciles uwage na mojego sluge Joba? Bo nie ma mu równego na ziemi. Maz to nienaganny i prawy, bogobojny i stroniacy od zlego, trwa jeszcze w swej poboznosci, chociaz ty mnie podburzyles, abym go bez przyczyny zgubil.

4 Na to szatan odpowiedzial Panu, mówiac: Skóra za skóre! Wszystko, co posiada czlowiek, odda za swoje zycie.

5 Lecz wyciagnij tylko reke i dotknij jego kosci i jego ciala, a na pewno bedzie ci zlorzeczyl w oczy.

6 Na to rzekl Pan do szatana: Oto jest w twojej mocy, tylko jego zycie zachowaj.

7 I odszedl szatan sprzed oblicza Pana, i dotknal Joba zlosliwymi wrzodami od stóp az do glowy.

8 Wtedy ten wzial sobie skorupe, aby sie nia skrobac; i siedzial w popiele.

9 I rzekla don jego zona: Czy jeszcze trwasz w swojej poboznosci? Zlorzecz Bogu i umrzyj!

10 Odpowiedzial jej: Mówisz, jak mówia kobiety nierozumne. Dobre przyjmujemy od Boga, czy nie mielibysmy przyjmowac i zlego? W tym wszystkim nie zgrzeszyl Job swymi usty.

11 A gdy trzej przyjaciele Joba uslyszeli o calym nieszczesciu, jakie spadlo na niego, przyszli, kazdy ze swojej miejscowosci: Elifaz z Temanu, Bildad z Szuach i Sofar z Naama. Umówili sie pospolu, aby pójsc, wyrazic mu wspólczucie i pocieszyc go.

12 A gdy z daleka spojrzeli na niego, nie poznali go; poczeli glosno plakac i kazdy z nich rozdarl swoje szaty, i rzucali proch w góre na swoje glowy.

13 I siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy, a zaden nie przemówil do niego ani slowa; widzieli bowiem, ze jego ból byl bardzo wielki.

3

1 Wreszcie Job otworzyl usta i przeklal dzien swego urodzenia.

2 Job odezwal sie i rzekl:

3 Bodajby zginal dzien, w którym sie urodzilem, i noc, w której powiedziano: Poczety jest mezczyzna!

4 Bodajby ów dzien obrócil sie w ciemnosc, bodajby o niego nie pytal Bóg na wysokosci i nie zablysl nad nim jasny promien!

5 Bodajby go ogarnela ciemnosc i pomroka, zawisnal nad nim ciemny oblok i trwozyly go zacmienia dzienne!

6 Bodajby owa noc ogarnal mrok, aby sie nie laczyla z dniami roku, nie weszla w poczet miesiecy!

7 Tak, bodajby ta noc pozostala nieplodna, nie odezwal sie w niej glos radosci!

8 Bodajby ja przekleli zaklinacze czasu, którzy potrafia podraznic Lewiatana!

9 Bodajby sie zacmily gwiazdy jej switania, bodajby oczekiwala swiatla, a nie bylo go, i nie zobaczyla rzes rannego brzasku,

10 Bo nie zawarla lona mojej matki i nie zakryla nedzy przed moimi oczyma!

11 Czemu nie umarlem juz w lonie matki, czemu nie zginalem, gdy wyszedlem z lona?

12 Czemu wzieto mnie na kolana, czemu do piersi, abym je ssal?

13 Lezalbym teraz i odpoczywal, spalbym i mialbym spokój

14 Wraz z królami i wielkimi ziemi, którzy sobie wystawili grobowce.

15 Albo z ksiazetami, bogatymi w zloto, którzy swe domy napelniaja srebrem.

16 Lub bylbym jak poroniony, zagrzebany plód, jak niemowleta, które nigdy nie ujrzaly swiatla.

17 Tam bezbozni przestaja szalec, tam odpoczywaja utrudzeni.

18 Razem wypoczywaja wiezniowie, nie slysza glosu nadzorcy.

19 Tam maly i wielki sa razem, a niewolnik nie jest poddany swemu panu.

20 Dlaczego jest dane swiatlo nedzarzowi, a zycie tym, którzy sa do glebi zgorzkniali!

21 Tym, którzy wygladaja smierci, a nie przychodzi, którzy poszukuja jej gorliwiej niz skarbów ukrytych,

22 Którzy sie raduja i wesela, gdy trafia do grobu -

23 Czlowiekowi, który nie wie, dokad isc, którego Bóg zewszad osaczyl?

24 Bo westchnienia sa moim pokarmem i jak woda plyna moje skargi.

25 Bo to, czego sie balem, nawiedzilo mnie, a to, przed czym drzalem, przyszlo na mnie.

26 Jeszcze nie wytchnalem, jeszcze sie nie uspokoilem i nie odpoczalem, a znów przyszla trwoga.

4

1 Wtedy zabral glos Elifaz z Temanu i rzekl:

2 Czy cie to zmeczy, gdy bedziemy rozmawiali z toba? Lecz któz zdola powstrzymac sie od slów?

3 Oto sam wielu podnosiles na duchu i krzepiles oslabione rece.

4 Upadajacego podnosily twoje slowa, a uginajace sie kolana umacniales.

5 A gdy to obecnie na ciebie spadlo, tracisz cierpliwosc, poniewaz ciebie to dotknelo, trwozysz sie.

6 Czy twoja bogobojnosc juz nie jest twoja ufnoscia, a twoja nadzieja nienaganne twoje postepowanie?

7 Przypomnij sobie, kto kiedy, bedac niewinny, zginal, albo gdzie ludzie prawi byli wytepieni!

8 Jak daleko spojrzec, ci, którzy orali bezprawie i rozsiewali zlo, zawsze je zbierali.

9 Od tchnienia Bozego gina, od powiewu jego gniewu niszczeja.

10 Ryk lwa, pomruk lwicy ustal i kly lwiat skruszone,

11 Lew ginie z braku lupu, a szczenieta lwicy rozpraszaja sie.

12 Lecz mnie doszlo potajemne slowo i moje ucho uslyszalo jego szept.

13 W niepokojacych myslach o widzeniach nocnych, gdy gleboki sen ogarnia ludzi,

14 Strach mnie ogarnal i drzenie przeniknelo moje czlonki,

15 Powiew musnal moja twarz, zjezyly sie wlosy na mym ciele,

16 Cos stanelo, lecz nie rozpoznalem jego wygladu; Byla to jakas postac przed moimi oczyma, i uslyszalem cichy szept:

17 Czy smiertelnik moze byc sprawiedliwszy niz Bóg, a czlowiek czystszy niz jego Stwórca?

18 Oto On swoim slugom nie ufa i swoim aniolom przypisuje braki.

19 O ilez bardziej mieszkancom chatek glinianych, których fundament jest w prochu, którzy moga byc latwiej zdeptani niz mole.

20 Roztrzaskani sa miedzy porankiem i wieczorem, niepostrzezenie gina na zawsze.

21 Gdy palik ich namiotu zostanie wyrwany, umieraja, nie wiedzac nawet jak.

5

1 Wolaj tylko! Czy jest, kto by ci odpowiedzial? Do którego z swietych chcesz sie zwrócic?

2 Zaprawde, glupiego zabija jego wlasny gniew, a prostaka usmierca zawisc.

3 Sam widzialem, jak glupi zapuscil korzenie, lecz nagle zbutwiala jego siedziba.

4 Jego dzieci sa pozbawione pomocy, zostaja zdeptane w sadzie, a nie ma obroncy.

5 Glodny pozera jego zniwo, nawet sposród cierni je wydobywa, a chciwi pozadaja jego majatku.

6 Zlo bowiem nie wyrasta z prochu, a niedola nie wschodzi z ziemi.

7 Bo czlowiek rodzi sie na niedole, jak iskry z pozogi, aby wysoko wzlatac.

8 Lecz ja zwrócilbym sie do Boga i Bogu przedlozylbym moja sprawe,

9 Który czyni rzeczy wielkie i niezbadane, cudowne i niezliczone,

10 Który spuszcza deszcz na ziemie, a wody zsyla na pola,

11 Niskich sadza wysoko, a smutnych wznosi na wyzyny szczescia.

12 Wniwecz obraca knowania chytrych, tak ze rece ich nie wykonuja tego, co zamierzaja.

13 Usidla madrych w ich wlasnej chytrosci tak ze plan przewrotnych szybko upada.

14 We dnie wpadaja w ciemnosc, a w poludnie macaja jak w nocy.

15 Tak wybawia On bezbronnego od miecza ich paszczy, a biedaka z reki moznego.

16 I wschodzi nadzieja ubogiemu, a niesprawiedliwosc zamyka swe usta.

17 Szczesliwy to czlowiek, którego Bóg smaga, dlatego nie pogardzaj karceniem Wszechmocnego!

18 Bo On rani, lecz i opatruje, uderza, lecz jego rece lecza.

19 Wyzwoli cie z szesciu utrapien, a w siódmym nie dotknie cie zlo.

20 W czasie glodu wybawi cie od smierci, a na wojnie z mocy miecza.

21 Przed biczem jezyka bedziesz zabezpieczony, a nie ulekniesz sie, gdy nadejdzie zniszczenie.

22 Ze zniszczenia i glodu smiac sie bedziesz, a dzikich zwierzat nie bedziesz sie bal.

23 Bo z kamieniem polnym jestes sprzymierzony, a dzikie zwierzeta zyc beda z toba w pokoju.

24 Tak poznasz, ze twój namiot jest spokojny, a gdy sprawdzisz swe mieszkanie, nie znajdziesz braku.

25 Poznasz tez, ze mnozy sie twoje potomstwo i ze twoje latorosle beda niby ziele ziemi.

26 W starosci zejdziesz do grobu, jak snop sprzatniety bywa we wlasciwym czasie.

27 Oto, cosmy zbadali. Tak to jest. Ty zas sluchaj i rozwaz to sobie!

6

1 Job zas odpowiedzial i rzekl:

2 O, gdyby tak dokladnie zwazono moja udreke i wlozono na szale cale moje cierpienie,

3 To byloby ono ciezsze niz piasek morski. Dlatego nierozwazne sa moje slowa.

4 Gdyz strzaly Wszechmocnego tkwia we mnie, mój duch pije ich jad, strach przed Bogiem ogarnia mnie.

5 Czy dziki osiol ryczy, gdy ma trawe, albo czy wól ryczy, gdy ma pasze?

6 Czy mozna jesc to, co jest bez soli i mdle, albo czy ma jakis smak bialko jaja?

7 Czego sie dotknac wzdrygalem, to jest teraz moim cierpkim pokarmem.

8 Oby sie spelnilo moje zyczenie i Bóg zaspokoil moje pragnienie!

9 Oby Bóg zechcial mnie zmiazdzyc, oby podniósl rece i przecial nic mego zycia!

10 Mialbym jeszcze te pocieche i skakalbym z radosci mimo srogich cierpien, ze sie nie zaparlem slów Swietego.

11 Skad wezme sile, abym jeszcze wytrwal? Do jakiego kresu mam cierpliwie czekac?

12 Czy moja moc jest twarda jak skala albo czy moje cialo jest ze spizu?

13 Zaiste, nie ma dla mnie pomocy i ratunku jestem pozbawiony.

14 Strapionemu nalezy sie zyczliwosc od przyjaciela, chocby nawet zaniechal bojazni Bozej.

15 Moi bracia okazali sie zawodni jak potok, jak lozyska potoków, które wystepuja z brzegów.

16 Tocza metna wode lodowa, w której na dnie kryje sie snieg.

17 W porze letniej znikaja, wysychaja w upale bez sladu.

18 Wija sie drogi ich biegu, paruja w puste powietrze i gina.

19 Karawany temanskie wygladaja ich, koczownicy sabejscy maja w nich nadzieje.

20 Ale zawiedli sie w zaufaniu, gdy przyszli do nich, oszukali sie.

21 Tak i wy staliscie sie dla mnie niczym, widzicie zgroze i lekacie sie.

22 Czy powiedzialem: Przynoscie mi ofiary, a ze swego mienia skladajcie mi dary,

23 Wybawcie z mocy nieprzyjaciela, wykupcie z reki ciemiezców?

24 Pouczcie mnie, a zamilkne, wytlumaczcie mi, w czym zbladzilem!

25 O, jakze przykre sa slowa prawdy! Ale czego dowodzi wasza nagana?

26 Czy chcecie ganic moje slowa? Przeciez slowa zrozpaczonego ida na wiatr.

27 Nawet o sierote rzucalibyscie losy i przehandlowalibyscie wlasnego przyjaciela.

28 Lecz teraz, prosze, raczcie sie zwrócic do mnie, nie bede wam w twarz klamal!

29 O, zawróccie, nie badzcie niesprawiedliwi! Zawróccie, jeszcze poznacie moja niewinnosc!

30 Czy jest jaka nieprawosc na moim jezyku? Czy moje podniebienie nie wyczuje tego, co zdrozne?

7

1 Czy zycie czlowieka nie jest twarda sluzba na ziemi, a jego dni nie sa jak dni najemnika?

2 Jak niewolnik, który pragnie cienia, i jak najemnik, który czeka swej zaplaty,

3 Tak ja przez cale miesiace doznawalem niedoli, a noce meki byly mi przeznaczone.

4 Gdy sie klade, mówie: Kiedyz nastanie dzien, abym wstal? A gdy nastanie wieczór, leze pelen niepokoju az do switu.

5 Moje cialo przyobleklo robactwo i strup ziemisty, moja skóra pokryla sie bliznami i znów ropieje.

6 Moje dni sa szybsze niz tkackie czólenko i przemijaja bez nadziei.

7 Pomnij, ze zycie moje to tchnienie moje oko juz nigdy nie ujrzy szczescia.

8 Juz wkrótce nie ujrzy mnie oko tego, który mnie widzi, twoje oczy zwróca sie ku mnie, ale mnie nie bedzie.

9 Jak oblok sie rozchodzi i znika, tak nie wraca ten, kto zstapil do krainy umarlych.

10 Nigdy juz nie wróci do swego domu, a miejsce jego zamieszkania nie wie juz nic o nim.

11 Dlatego tez nie moge dluzej powstrzymac ust swoich, bede mówil w utrapieniu mojego ducha, bede narzekal w goryczy mojej duszy.

12 Czyz jestem morzem lub potworem morskim, ze straz ustawiasz dokola mnie?

13 Gdy pomysle: Pocieszy mnie moje loze, ulzy narzekaniu memu moje poslanie,

14 Wtedy straszysz mnie snami i trwozysz mnie widziadlami,

15 Tak ze wolalbym byc uduszony i raczej ujrzec smierc niz moje bolesci.

16 Uprzykrzylo mi sie zycie, nie chce zyc dluzej. Zaniechaj mnie, bo moje dni sa tylko tchnieniem!

17 Czymze jest czlowiek, ze go tak bardzo cenisz i ze nan zwracasz uwage,

18 Ze go nawiedzasz kazdego poranku i kazdej chwili go doswiadczasz?

19 Kiedyz wreszcie odwrócisz wzrok ode mnie i zaniechasz mnie, abym przelknal moja sline?

20 Jesli zgrzeszylem, to jaka szkode ci wyrzadzilem, o strózu ludzi? Czemu mnie wziales na swój cel, tak ze sam stalem sie sobie ciezarem?

21 Czemu nie odpuszczasz mojego przestepstwa i mojej winy nie przebaczasz? Bo teraz w prochu ziemi sie poloze, A gdy mnie bedziesz szukal, nie bedzie mnie.

8

1 Wtedy odezwal sie Bildad z Szuach i rzekl:

2 Jak dlugo tak bedziesz mówil? Jak dlugo slowa twoich ust pedzic beda jak wiatr gwaltowny?

3 Czy Bóg lamie prawo? Czy Wszechmocny nagina sprawiedliwosc?

4 Gdy twoi synowie zgrzeszyli przeciwko niemu, wydal ich na lup ich wystepku,

5 Lecz jesli sam do Boga sie zwrócisz i Wszechmocnego blagac bedziesz o laske,

6 Jesli bedziesz czysty i prawy, wtedy na pewno ocknie sie On ku twemu dobru i przywróci ci godne mieszkanie.

7 A choc twój poczatek bedzie niepozorny, jednak twój koniec bedzie wspanialy.

8 Bo zapytaj, prosze, dawniejszych pokolen i rozwaz, czego ich ojcowie doswiadczyli -

9 Wszak my od wczoraj jestesmy i nic nie wiemy, gdyz nasze dni sa cieniem na ziemi -

10 Oni cie poucza i powiedza ci, i ze swego serca dadza odpowiedz.

11 Alboz papirus rosnie tam, gdzie nie ma bagna, i sitowie rozwija sie bez wody?

12 Choc jeszcze jest swieze i nie skoszone, jednak wiednie rychlej niz inna trawa.

13 Taki jest los wszystkich, którzy zapomnieli o Bogu, i tak ginie nadzieja niegodziwego.

14 Jego ufnosc, to babie lato, a jego wiara, to pajeczyna.

15 Jesli sie opiera na swoim domu, to ten sie nie ostoi; jesli sie go kurczowo trzyma, to ten nie przetrwa.

16 Zieleni sie na sloncu i poprzez ogród wyrastaja jego pedy.

17 Wokolo kamieniska wija sie jego korzenie, pomiedzy kamienie wrzyna sie.

18 Lecz gdy go wyrwa z jego miejsca, wtedy zapiera sie go jego miejsce, mówiac: Nie widzialem cie.

19 Oto, taka jest rozkosz jego zycia, a z prochu wyrastaja inni.

20 Zaiste, Bóg nigdy nie porzuca prawego i nie podaje reki zloczyncom.

21 Jeszcze napelni smiechem twoje usta i twoje wargi radosnym okrzykiem.

22 Twoi nieprzyjaciele okryja sie hanba, a namiot bezboznych zniknie.

9

1 A Job odpowiedzial, mówiac:

2 Doprawdy, wiem, ze tak jest. Jak móglby czlowiek miec slusznosc w obliczu Boga?

3 Jesli zechce sie z nim spierac, nie znajdzie odpowiedzi ani na jedna rzecz z tysiaca.

4 Ma On madre serce i wielka moc; któz mu sie oprze i wyjdzie calo?

5 On góry przenosi niepostrzezenie, przewraca je w swoim gniewie.

6 Przesuwa ziemie z jej miejsca, tak ze jej podstawy sie chwieja.

7 On kaze sloncu, aby nie wschodzilo, i na gwiazdy swa pieczec kladzie;

8 On sam rozposciera niebiosa i kroczy po falach morskich.

9 On stworzyl Niedzwiedzice, Oriona, Plejady i Gwiazdozbiór Poludnia.

10 Czyni wielkie, niezbadane rzeczy i cuda, którym nie ma miary.

11 Oto przechodzi kolo mnie, a nie widze go, mija, a nie zauwazam go.

12 Zabiera, co chce, a któz go zmusi do zwrotu? Któz mu powie: Co czynisz?

13 Bóg nie cofa swego gniewu, przed nim ugieli sie pomocnicy Rahaba.

14 Jakze ja mialbym mu odpowiedziec i jakich dobrac slów wobec niego?

15 Chocbym i mial slusznosc, nie otrzymalbym od niego odpowiedzi, mojego sedziego musialbym blagac o litosc.

16 Chocbym go wzywal, a On by mi odpowiedzial, jeszcze nie uwierzylbym, ze mnie wysluchal.

17 Uderza na mnie w nawalnicy i mnozy moje rany bez przyczyny.

18 Nie pozwala mi odetchnac, lecz nasyca mnie gorycza.

19 Jezeli chodzi o sile mocarza, oto On ja ma, a jezeli o sad, to kto go pozwie?

20 Chocbym i mial slusznosc, to wlasne moje usta potepilyby mnie; a chocbym i byl niewinny, to i tak uznalby mnie za winnego.

21 Jestem niewinny! Nie dbam o siebie, gardze swoim zyciem.

22 Wszystko mi jedno! Dlatego mówie: On gubi zarówno niewinnych jak winnych.

23 Gdy bicz nagle zabija, On szydzi z rozpaczy niewinnych.

24 Gdy ziemia wydana jest w rece bezboznika, On zakrywa oblicze jej sedziów; a jezeli nie On, któz to czyni?

25 Ale dni moje byly szybsze niz goniec; uciekly, nie widzialy nic dobrego.

26 Przemknely jak lodzie z trzciny, jak orzel, który sie rzuca na zer.

27 Gdy pomysle: Zapomne o mojej skardze, odmienie swój wyglad i bede pogodny,

28 Wtedy drze przed wszystkimi moimi cierpieniami, bo wiem, ze nie uznasz mnie za niewinnego.

29 Jezeli wiec ja i tak mam byc grzeszny, to po co mam jeszcze na prózno sie wysilac?

30 Chocbym sie umyl woda ze sniegu i oczyscilbym lugiem moje rece,

31 To i tak pograzylbys mnie w nieczystym dole i brzydzilyby sie mna moje szaty.

32 Bo on nie jest czlowiekiem jak ja, zebym mógl mu odpowiedziec i zebysmy mogli stanac razem przed sadem.

33 Nie ma miedzy nami rozjemcy, który móglby na nas obu polozyc swoja reke.

34 Niech tylko zdejmie ze mnie swoja rózge i niech mnie nie straszy jego groza,

35 A wtedy bede mówil bez bojazni, bo nie jestem taki, za jakiego uchodze.

10

1 Obrzydlo mi zycie, totez puszcze wodze mojej skardze i bede mówil w goryczy mojej duszy.

2 Powiem Bogu: Nie potepiaj mnie! Objaw mi, dlaczego ze mna spór wiedziesz!

3 Czy masz z tego korzysc, ze uciskasz, ze gardzisz tworem swoich rak, a uzyczasz swiatla radzie bezboznych?

4 Czy masz oczy cielesne? Czy widzisz, jak ludzie widza?

5 Czy twoje dni sa jak dni czlowieka albo twoje lata jak lata ludzkie,

6 Ze szukasz mojej winy i dociekasz mojego grzechu?

7 Chociaz wiesz, ze jestem niewinny i nikt nie wyrwie mnie z twojej reki?

8 Twoje rece uksztaltowaly mnie misternie i uczynily, a teraz odwróciles sie, aby mnie zniszczyc.

9 Pomnij, ze uformowales mnie jak gline i mialbys mnie znowu w proch obrócic?

10 Czy nie wylales mnie jak mleko i nie sprawiles, ze stezalem jak ser?

11 Przyoblekles mnie skóra i cialem i pospinales mnie koscmi i sciegnami.

12 Zyciem i laska obdarzyles mnie, a twoja opieka strzegla mego ducha.

13 A chociaz skryles to w swoim sercu, wiem, ze taka byla twoja wola:

14 Pilnowac mnie, czy grzesze, i nie przepuscic mi winy.

15 Gdybym naprawde zgrzeszyl - biada mi! A Chocbym mial i slusznosc, to i tak nie podnosilbym glowy, syty hanby i pelen nedzy.

16 A gdyby chciala sie podniesc, polowalbys na mnie jak lew, aby okazac nade mna straszliwa moc.

17 Stawialbys coraz to nowych swiadków przeciwko mnie, wzmagalbys swoja zawzietosc na mnie, prowadzilbys nowe ataki przeciwko mnie.

18 Dlaczego wywiodles mnie z lona matki? Bodajbym byl skonal, nim mnie ujrzalo oko!

19 I bylbym, jakby mnie nie bylo z lona matki zaniesiony wprost do grobu.

20 Pozostalo mi niewiele dni, wkrótce one ustana, odstap ode mnie, abym nabral troche otuchy,

21 Zanim odejde tam, skad juz nie wróce, do krainy mroków i smiertelnych cieni,

22 Do krainy, gdzie jest ponuro jak w nocy, do krainy cienia smierci, gdzie wszystko jest czarne jak ciemna noc.

11

1 Na to odpowiedzial Sofar z Naama i rzekl:

2 Czy na ten potok slów nie ma odpowiedzi i ten gadatliwy maz ma miec slusznosc?

3 Czy twoja gadanina ma zmusic ludzi do milczenia i gdy ty szydzisz, nikt nie ma ci sie sprzeciwic?

4 Wprawdzie mówisz: Moja nauka jest czysta i jestem nieskazitelny w twoich oczach,

5 Lecz gdyby Bóg przemówil i otworzyl usta przeciw tobie,

6 Gdyby ci objawil tajemnice madrosci, które sa dla rozumu cudowne, wtedy poznalbys, ze Bóg zada mniej za twoje winy, niz zaslugujesz.

7 Czy mozesz zglebic tajemnice Boga albo zbadac doskonalosc Wszechmocnego?

8 Wyzsza jest niz niebiosa - cóz poczniesz? Glebsza jest niz kraina umarlych - cóz ty wiesz?

9 Jej miara jest dluzsza niz ziemia, a szersza nawet niz morze.

10 Gdy rusza naprzód i wiezy naklada lub wzywa na sad, któz mu zabroni?

11 Bo On wie, którzy ludzie sa falszywi, widzi niegodziwosc i bierze ja powaznie.

12 Czy glupi moze nabyc rozumu, a dziki osiol moze sie urodzic jak czlowiek?

13 Jezeli dobrze przygotujesz swe serce i wyciagniesz do niego dlonie,

14 Jezeli usuniesz to, co zlego na twoich rekach, jezeli w twoich namiotach nie zamieszka nieprawosc,

15 Zaiste, wtedy bedziesz mógl podniesc oblicze bez zmazy, bedziesz mocny i nieustraszony,

16 Wtedy tez zapomnisz o udrece i bedziesz ja wspominal jak wody, które przeplynely,

17 I jasniejsze niz poludnie wzejdzie ci zycie, a chocby ciemnosc zapadla, bedzie ona jak poranek.

18 Mozesz ufac, bo jeszcze jest nadzieja; pewny ochrony polozysz sie bezpiecznie.

19 Bedziesz lezal i nikt cie nie przestraszy, a wielu zabiegac bedzie o twoja laske.

20 Natomiast oczy bezboznych zgasna; nie ma dla nich ucieczki, jedyna ich nadzieja - wyzionac ducha.

12

1 Na to odpowiedzial Job i rzekl:

2 Doprawdy, wy przedstawiacie cala ludzkosc i wraz z wami wymrze madrosc.

3 Ale i ja mam rozum jak i wy, nie jestem tez gorszy od was. Któz mialby nie znac tych rzeczy?

4 Dla wlasnego przyjaciela stalem sie posmiewiskiem - ja, który wzywajac Boga bylem wysluchany, posmiewiskiem - ja, sprawiedliwy, nienaganny.

5 Nieszczescie zasluguje na pogarde tak mysli szczesliwy, a na cios zasluguja ci, których noga juz sie chwieje!

6 Spokojne sa namioty lupiezców, bezpiecznie zyja ci, co draznia Boga, którzy Boga umiescili w swojej piesci.

7 Naprawde, pytaj bydla, a nauczy cie, i ptactwa niebieskiego, a powie ci,

8 Albo zwierzat polnych, one poucza cie, i ryb morskich, a one opowiedza ci.

9 Kto sposród nich wszystkich nie wie, ze dokonala tego reka Pana?

10 W jego reku jest zycie wszelkiego stworzenia i duch wszystkich ludzi.

11 Czy ucho nie ma badac slów, Tak jak podniebienie próbuje smaku?

12 U sedziwych jest madrosc, a w dlugim zyciu nabywa sie roztropnosci.

13 Ale u niego jest madrosc i moc, u niego rada i roztropnosc.

14 Gdy On zburzy, nikt nie moze odbudowac; gdy On zamknie, nikt nie moze otworzyc.

15 Gdy On zatrzyma wody, nastaje posucha; gdy je wypusci, niszcza ziemie.

16 U niego jest moc i madrosc, jego jest ten, który bladzi, i ten, który na manowce sprowadza.

17 Radców pozbawia rozumu, a z sedziów robi glupców.

18 Rozwiazuje wiezy nalozone przez królów i pasem przewiazuje ich biodra.

19 Wypuszcza kaplanów bez szat i doprowadza stare rody do wymarcia.

20 Odbiera mowe doswiadczonym mówcom, a starców pozbawia rozsadku.

21 Wylewa pogarde na dostojników, a pas mocarzy rozluznia.

22 Odslania tajemnice z mroków, a w mroki smierci wnosi swiatlo.

23 Wywyzsza narody, a potem przywodzi je do zguby, rozprzestrzenia narody, a potem je uprowadza.

24 Odbiera rozum naczelnikom ludów i prowadzi ich na manowce w bezdroznej pustyni.

25 Chodza po omacku w ciemnosci, bez swiatla, tak ze sie zataczaja jak pijani.

13

1 Oto oko moje widzialo to wszystko, ucho moje slyszalo i zrozumialo.

2 Co wy wiecie, wiem i ja, nie jestem od was gorszy.

3 Ja jednakze chcialbym odezwac sie do Najwyzszego i radbym sie z Bogiem rozprawic.

4 Wy natomiast dopuszczacie sie klamstwa, marnymi wszyscy jestescie lekarzami.

5 Obyscie raczej zupelnie zamilkli, poczytanoby wam to za madrosc!

6 Sluchajcie wiec mojej odpowiedzi i zwazcie na obrone moich warg!

7 Czy w obronie Boga chcecie mówic przewrotnie, albo gwoli niemu mówic klamliwie?

8 Czy chcecie brac jego strone, albo byc obroncami Boga?

9 Czy dobrze to dla was wypadnie, gdy On was przejrzy, czy go zwiedziecie, jak sie zwodzi ludzi?

10 On skarci was surowo, gdy potajemnie bedziecie stronniczy.

11 Czy jego majestat nie przerazi was, a strach przed nim nie padnie na was?

12 Wasze wywody sa jak popiól, a wasza obrona jak szance z gliny.

13 Zamilknijcie przede mna, abym mógl mówic, a niech przyjdzie na mnie, co chce!

14 Swoje cialo wezme w swoje zeby, a swoje zycie zloze w swoje dlonie.

15 Tak czy owak On mnie zabije, juz nie mam nadziei; jednak swojej sprawy bede przed nim bronil.

16 Juz to moze byc ratunkiem dla mnie, bo zaden niegodziwy nie moze stanac przed nim.

17 Sluchajcie wiec uwaznie mojej mowy, a przyjmijcie w uszy, co powiem!

18 Oto ja wszczalem sprawe; wiem, ze bede uniewinniony.

19 Któz bedzie smial prawowac sie ze mna? W takim razie wolalbym zamilknac i skonac.

20 Spelnij mi tylko te dwie rzeczy, a wtedy nie bede sie kryl przed twoim obliczem:

21 Oddal swa reke ode mnie, a twoja groza niech mnie nie trwozy!

22 Potem zawolaj mnie, a ja ci odpowiem, albo ja bede mówil, a Ty mi odpowiedz!

23 Ilez to wiec jest moich przewinien i grzechów? Ujawnij mi mój wystepek i grzech!

24 Czemu zakrywasz swoje oblicze i uwazasz mnie za swego wroga?

25 Czy bedziesz jeszcze ploszyl lisc porwany przez wiatr i gonil suche zdzblo,

26 Ze przepisujesz mi tak gorzkie leki i kazesz mi pokutowac za grzechy mojej mlodosci?

27 Ze kladziesz w dyby moje nogi, sledzisz wszystkie moje sciezki, badasz slady moich stóp,

28 A moje zycie rozpada sie jak spróchniale drzewo lub jak szata przezarta przez mole?

14

1 Czlowiek urodzony z niewiasty zyje krótko i jest pelen niepokoju.

2 Wyrasta jak kwiat i wiednie; ucieka jak cien i nie ostaje sie.

3 Alec jeszcze nad takim masz otwarte oczy i pozywasz mnie przed siebie na sad.

4 Jak moze czysty pochodzic od nieczystego? Nie ma ani jednego.

5 Gdy jednak jego dni sa ustalone, a liczba jego miesiecy postanowiona u ciebie, gdy Ty wyznaczyles mu kres, którego nie moze przekroczyc,

6 Odwróc od niego swój wzrok, niech odpocznie, niech jak najemnik nacieszy sie swoim dniem.

7 Drzewo moze miec nadzieje; choc jest sciete, znowu sie odradza, a jego pedy rosna dalej,

8 Chociaz jego korzen zestarzeje sie w ziemi i jego pien obumiera w prochu,

9 To jednak, gdy poczuje wilgoc, puszcza pedy i galezie jak swieza sadzonka.

10 Lecz gdy czlowiek skona, lezy bezwladny; a gdy czlowiek wyzionie ducha, gdzie jest potem?

11 Jak ubywa wód z morza, jak strumien opada i wysycha,

12 Tak czlowiek, gdy sie polozy, nie wstanie; dopóki niebo nie przeminie, nie ocuci sie i nie obudzi sie ze swojego snu.

13 Obys mnie ukryl w krainie umarlych, schowal mnie, az usmierzy sie twój gniew, wyznaczyl mi kres, a potem wspomnial na mnie!

14 Gdy czlowiek umiera, czy znowu ozyje? Przez wszystkie dni mojej sluzby bede oczekiwal, az nadejdzie zmiana.

15 Wtedy bedziesz wolal, a ja ci odpowiem, bedziesz tesknil za tworem swoich rak.

16 Lecz teraz liczysz moje kroki, pilnujesz mojego grzechu.

17 Mój wystepek jest zapieczetowany w woreczku, a moja wina powleczona barwa.

18 Zaprawde, jak obsuwajaca sie góra peka, a skala przesuwa sie ze swego miejsca,

19 Jak woda drazy kamienie, a ulewa splukuje glebe, tak Ty wniwecz obracasz nadzieje czlowieka.

20 Bierzesz na zawsze nad nim góre i odchodzi; zmieniasz jego oblicze i odprawiasz go.

21 Jego dzieci zdobywaja szacunek lecz on o tym nie wie; gdy zyja w ponizeniu, on na to nie zwaza.

22 Dopóki ma cialo, odczuwa ból, dopóki jest w nim tchnienie, smuci sie.

15

1 Wtedy odpowiedzial Elifaz z Temanu, mówiac:

2 Czy medrzec odpowiada pustymi wywodami i nadyma swoja piers wschodnim wiatrem?

3 Czy szermuje mowa, która nic nie pomoze, i slowami, którymi nic nie wskóra?

4 Przeciez ty podwazasz bojazn Boza i podrywasz zycie modlitewne!

5 Twoja wina czyni wymownymi twoje usta, poslugujesz sie mowa przebieglych.

6 Potepiaja cie twoje usta, a nie ja, twoje wlasne wargi swiadcza przeciwko tobie.

7 Czy urodziles sie jako pierwszy z ludzi? Czy zostales wydany na swiat jeszcze przed pagórkami?

8 Czy podsluchiwales na radzie Bozej i stamtad zaczerpnales madrosci?

9 Cóz ty wiesz, czego my nie wiemy? Co ty rozumiesz, co nam nie jest wiadome?

10 I wsród nas sa sedziwi i starcy, starsi niz twój ojciec.

11 Czy blahe sa dla ciebie pociechy Boga i slowo, które lagodnie odezwalo sie do ciebie?

12 Czemu sie tak unioslo twoje serce? I dlaczego mrugaja twoje oczy,

13 Ze zwracasz przeciwko Bogu swoja zlosc i wypuszczasz ze swoich ust takie slowa?

14 Czymze jest czlowiek, ze mialby byc czysty, czymze zrodzony z niewiasty, ze mialby byc sprawiedliwy?

15 Jezeli nawet swoim Swietym nie ufa i niebiosa nie sa czyste w jego oczach,

16 To tym bardziej ohydny i zepsuty jest czlowiek, który pije nieprawosc jak wode.

17 Wykaze ci to, tylko posluchaj mnie, i co widzialem, opowiem,

18 Co medrcy przekazali, a czego ich ojcowie nie zataili.

19 Im samym byla dana ziemia i zaden cudzoziemiec nie osiadl jeszcze wsród nich.

20 Bezbozny zyje w trwodze po wszystkie dni i tylko niewiele lat wyznaczono ciemiezcy.

21 Odglos strasznych wiesci rozbrzmiewa w jego uszach, w czasie pokoju napada nan rozbójnik.

22 Nie wierzy, ze ujdzie ciemnosci, a przeznaczony jest pod miecz.

23 Tula sie za chlebem, gdzie by go znalezc, wie, ze czeka go dzien ciemnosci.

24 Przerazaja go udreka i trwoga; przemagaja go jak król, gotowy do natarcia.

25 Bo podniósl reke przeciwko Bogu i stawil czolo Wszechmocnemu,

26 Zuchwale uderza na niego pod gesta oslona grzbietów swych tarcz.

27 Twarz ma nabrzmiala tluszczem, a ledzwie napeczniale sadlem.

28 Miasta, w których osiadl, legna w ruinach, jego dom zostanie opuszczony, stanie sie kupa gruzów.

29 Niedlugo bedzie bogaty, jego mienie nietrwale, nie zapusci korzeni w ziemi.

30 Nie ujdzie on ciemnosci, plomien wysuszy jego pedy, a jego kwiat rozwieje wiatr.

31 Niechaj nie ufa zludzeniu, bo sie zawiedzie, gdyz zludzenie bedzie jego odplata.

32 Nim nadejdzie jego dzien, dopelni sie jego los, a jego lisc palmowy juz sie nie zazieleni.

33 Jak krzew winny odrzuci niedojrzale swoje grona, jak drzewo oliwne zrzuci swój kwiat.

34 Bo rzesza niegodziwych jest bezplodna, a ogien trawi namioty postawione za lapówki.

35 Poczeli krzywde i porodzili bezprawie, a dzieckiem ich lona jest oszukanstwo.

16

1 Na to odpowiedzial Job i rzekl:

2 Podobnych rzeczy slyszalem wiele; marni z was wszystkich pocieszyciele.

3 Czy juz koniec tym niedorzecznosciom? Albo co cie pobudza, ze odpowiadasz?

4 I ja móglbym mówic tak jak wy, gdybyscie byli na moim miejscu; mnozylbym przeciwko wam kwiecista mowe i potrzasalbym nad wami glowa,

5 Pokrzepialbym was ustami i nie szczedzilbym wam pociechy moich warg.

6 Chociaz mówie, nie ukoi sie mój ból, a choc mówic przestane, nie opusci mnie.

7 Ale teraz On wyczerpal moja sile i opanowala mnie straszna bolesc.

8 Moja nedza swiadczy przeciwko mnie, moja niemoc jawnie mnie oskarza.

9 Jego gniew szarpie mnie i zwalcza, zgrzyta na mnie swoimi zebami. Mój przeciwnik rzuca na mnie srogie spojrzenia.

10 Rozdziawiaja na mnie swoje usta, policzkuja mnie wsród zniewag, spolem gromadza sie przeciwko mnie.

11 Bóg wydal mnie przewrotnym i wtracil mnie w rece bezboznych.

12 Zylem spokojnie, lecz On skruszyl mnie, a pochwyciwszy za kark, zdruzgotal mnie i postawil mnie sobie za cel.

13 Dookola mnie swiszcza jego pociski, dra bezlitosnie moje nerki, wylewa sie na ziemie moja zólc.

14 Zadaje mi cios za ciosem, Naciera na mnie jak wojownik.

15 Przywdzialem wór pokutny na moje cialo, a moim czolem wrylem sie w proch.

16 Moja twarz jest czerwona od placzu, a na moich powiekach ciazy mrok,

17 Chociaz na moich dloniach nie ma wystepku, a moja modlitwa jest szczera.

18 O ziemio, nie zakrywajze mojej krwi i niech nie ustanie moja skarga!

19 Juz teraz mam swiadka w niebie i swego oredownika na wysokosciach.

20 Moi przyjaciele nasmiewaja sie ze mnie, ku Bogu spoglada we lzach moje oko,

21 Aby rozstrzygnal na korzysc meza jego sprawe z Bogiem, na korzysc czlowieka jego sprawe z bliznim,

22 Bo jeszcze tylko kilka lat, a wejde na sciezke, z której nie ma powrotu.

17

1 Mój duch wycienczony, moje dni gasna, tylko groby na mnie czekaja.

2 Zaiste, tylko szyderstwa sa moim udzialem, a moje oczy musza patrzec na kpiny.

3 Badz poreczycielem za mnie u siebie, bo któz inny da zastaw za mnie?

4 Pozbawiles ich serce rozsadku, dlatego nie pozwolisz im triumfowac.

5 Kto dla zysku zdradzi przyjaciól, tego dzieciom oczy zgasna.

6 Uczyniono ze mnie posmiewisko ludów i stalem sie tym, komu pluje sie w twarz.

7 Moje oko zamglilo sie od zgryzoty, a wszystkie moje czlonki sa jak cien.

8 Ludzie prawi zdumiewaja sie nad tym, a niewinny oburza sie na mój marny los.

9 Mimo to sprawiedliwy trzyma sie swojej drogi, a kto ma czyste rece, nabiera sily.

10 Lecz wy wszyscy wracajcie, przyjdzcie znowu, chociaz nie znajde wsród was medrca.

11 Moje dni przeminely, rozwialy sie pragnienia mego serca.

12 Noc obracaja mi w dzien, swiatlo, jak mówia, blisko jest ciemnosci.

13 Czego mam oczekiwac? Kraina umarlych moim domem. W ciemnosci usciele sobie loze.

14 Jezeli na grób musze wolac: Tys moim ojcem, a na robactwo: Matko moja i siostro moja!

15 To gdziez jest moja nadzieja? Któz moze dostrzec moje szczescie?

16 Czy wraz ze mna zstapia do krainy umarlych, gdy razem polozymy sie w prochu?

18

1 Na to odpowiedzial Bildad z Szuach i rzekl:

2 Jak dlugo bedziecie hamowali slowa? Pomyslcie, a potem bedziemy rozmawiali.

3 Czemu uwaza sie nas za bydlo, czemu jestesmy nieczysci w twoich oczach?

4 Szamoczesz sie w gniewie - czy z powodu ciebie ziemia ma byc wyludniona albo skala ma sie przesunac ze swego miejsca?

5 A jednak swiatlo bezboznego gasnie i nie swieci sie plomien jego ogniska.

6 Swiatlo w jego namiocie przycmiewa sie, a lampa jego gasnie nad nim.

7 Jego mocne kroki staja sie chwiejne, a jego plan prowadzi do zguby.

8 Jego wlasne nogi wpedzaja go w siec i chodzi miedzy sidlami.

9 Potrzask chwyta go za piete, mocno trzymaja go pulapki.

10 Powróz na niego ukryty jest na ziemi, a sidlo nan na sciezce.

11 Dookola strachy go trwoza i scigaja go na kazdym kroku.

12 Czyha nan zguba, a nieszczescie jest w pogotowiu u jego boku.

13 Choroba zzera jego skóre, smiertelna choroba zzera jego czlonki.

14 Wyrwany ze swego namiotu, w którym czul sie bezpieczny, zostaje zapedzony do Króla Strachów.

15 W jego namiocie osiada obcy, sypie siarke na jego siedzibe.

16 Od dolu usychaja jego korzenie, a od góry wiedna jego galezie.

17 Pamiec o nim ginie na ziemi, a jego imie znika z kraju.

18 Wyrzucaja go ze swiatla do ciemnosci i wypedzaja go z okregu ziemi.

19 W jego rodzie nie pozostaje ani potomek, ani zadna latorosl, ani nikt w miejscu jego pobytu.

20 Dniem jego sadu sa przerazeni mieszkancy Zachodu, a ludzi Wschodu ogarnia zgroza.

21 Tak to jest z mieszkaniem bezboznika, tak jest z domem tego, który nie zna Boga.

19

1 Wtedy odpowiedzial Job i rzekl:

2 Jak dlugo bedziecie dreczyc moja dusze i gnebic mnie slowami?

3 Juz dziesiec razy zniewazyliscie mnie i nie wstydzicie sie mnie krzywdzic.

4 Lecz niech tak bedzie, ze zbladzilem i uchybienie jest po mojej stronie.

5 Jezeli rzeczywiscie chcecie sie wywyzszac nade mnie, to dowiedzcie mi zarzutów, jakie mi stawiacie.

6 Wiedzcie, ze to Bóg niesprawiedliwie obszedl sie ze mna i omotal mnie swoja siecia.

7 Gdy krzycze: Gwaltu! - nie otrzymuje odpowiedzi; gdy wolam o pomoc, nie ma sadu.

8 Zagrodzil mi droge, tak ze nie moge przejsc; a nad moimi sciezkami roztoczyl ciemnosci.

9 Pozbawil mnie mojej czci i zdjal korone z mojej glowy.

10 Bije mnie ze wszystkich stron, tak ze gine, jak drzewo wyrwal moja nadzieje.

11 Uniósl sie gniewem przeciwko mnie i zaliczyl mnie w poczet swoich wrogów.

12 Nadciagnely razem jego hufce, usypaly waly przeciwko mnie i rozbily obóz dookola mojego namiotu.

13 Moi bracia trzymaja sie z dala ode mnie, a moi znajomi stronia ode mnie.

14 Moi krewni opuscili mnie, a goscie mojego domu zapomnieli o mnie.

15 Domownicy i sluzebnice moje uwazaja mnie za obcego, w ich oczach stalem sie cudzoziemcem.

16 Gdy wolam na mego sluge, nie odzywa sie; sam musze go blagac.

17 Moim oddechem brzydzi sie moja zona, jestem wstretny swoim rodzonym braciom.

18 Nawet mali chlopcy mna gardza; gdy powstaje, uragaja mi.

19 Wszyscy moi powiernicy brzydza sie mna, a ci, których milowalem, zwracaja sie przeciwko mnie.

20 Moje kosci przyschly do mojej skóry i do ciala; i uszedlem tylko z dziaslami.

21 Zmilujcie sie, zmilujcie sie nade mna, wy, przyjaciele moi, bo reka Boza mnie dotknela!

22 Czemu przesladujecie mnie, jak to czyni Bóg, a nie mozecie sie nasycic widokiem mojego ciala?

23 O, oby byly zapisane moje slowa, oby byly utrwalone w ksiedze,

24 Zelaznym rylcem i olowiem wykute w skale na zawsze.

25 Lecz ja wiem, ze Odkupiciel mój zyje i ze jako ostatni nad prochem stanie!

26 Ze potem, chociaz moja skóra jest tak poszarpana, uwolniony od swego ciala bede ogladal Boga.

27 Tak! Ja sam ujrze go i moje oczy zobacza go, nie kto inny. Moje nerki zanikaja we mnie za tym teskniac.

28 A gdy mówicie: Jakze chetnie bysmy mu dopiekli i doszukali sie w nim powodu do sprawy sadowej!

29 To drzyjcie przed mieczem, bo to jest wina, za która kare wymierza miecz, abyscie wiedzieli, ze jest sad!

20

1 Na to odpowiedzial Sofar z Naama i rzekl:

2 Moje mysli sklaniaja mnie do odpowiedzi, gdyz jestem wzburzony,

3 Gdy slysze nagane, która mnie bolesnie dotyka; wtedy zas duch zgodnie z moim rozumieniem podsuwa mi odpowiedz.

4 Czy nie znasz tej prawdy odwiecznej, od czasu gdy czlowiek pojawil sie na ziemi,

5 Ze wesele bezboznych trwa krótko, a radosc bezecnych jest chwilowa?

6 Chocby jego pycha siegala az do nieba, a jego glowa dotykala obloków,

7 To jednak zginie na zawsze jak jego wlasny gnój; ci, co go widywali, mówia: Gdzie sie podzial?

8 Ulatuje jak sen, nie znajdzie sie go; znikl jak widziadlo nocne.

9 Oko, które go ogladalo, juz go nie ujrzy i juz go nie zobaczy jego miejsce.

10 Jego dzieci musza powetowac szkody ubogich, a jego rece musza oddac, co wydarl,

11 Chociaz jego czlonki sa pelne mlodzienczej sily, jednak musi ona spoczac wraz z nim w prochu.

12 Chociaz zlo jest slodkie w jego ustach i chociaz chowa je pod jezykiem,

13 Zachowuje je i nie pozbywa sie go, i stara sie zachowac je na podniebieniu,

14 To jednak jego pokarm przemienia sie w jego trzewiach i staje sie jadem zmii w jego wnetrzu.

15 Pochlonal bogactwa, lecz musi je wypluc; Bóg wypiera je z jego brzucha.

16 Wessal jad zmii, usmierca go jezyk gada,

17 Nie wolno mu patrzec z rozkosza na potoki, ani na strumienie miodu i smietany.

18 Musi oddac, co zdobyl, nie moze tego polknac; chocby nabyl wiele dóbr, nie nacieszy sie nimi,

19 Bo gnebil, pozostawil bez opieki ubogich, rabowal dom, którego nie zbudowal;

20 Poniewaz jego zadza byla nienasycona, dlatego nie uratuja go jego skarby.

21 Nic nie uszlo przed jego zarlocznoscia, dlatego jego mienie nie ostoi sie.

22 Mimo nadmiaru dostatku ma utrapienie, spada na niego cala moc niedoli.

23 Gdy bedzie napelnial swój brzuch, Bóg zesle na niego zapalczywosc swego gniewu i spusci na niego zaglade.

24 Gdy bedzie uciekal przed bronia zelazna, luk spizowy przeszyje go.

25 Strzala wychodzi z jego grzbietu i iskrzacy grot z jego zólci; ogarniaja go strachy.

26 Zupelna ciemnosc ogarnia jego skarby, pozera go ogien, przez nikogo nie rozniecony i pochlania wszystko, co ocalalo w jego namiocie.

27 Niebiosa odslonia jego wine, a ziemia powstanie przeciwko niemu.

28 Caly dobytek jego domu zostanie uprowadzony, rozplynie sie w dniu jego gniewu.

29 Taki jest los bezboznego zgotowany przez Boga i dziedzictwo przeznaczone mu przez Boga.

21

1 Na to odpowiedzial Job i rzekl:

2 Sluchajcie uwaznie mego slowa i niech mi to zastapi wasza pocieche!

3 Pozwólcie mi mówic, a gdy skoncze mowe, mozecie szydzic!

4 Czy moja skarga dotyczy ludzi? Dlaczego nie mialbym sie zniecierpliwic?

5 Spójrzcie na mnie i zdumiejcie sie, polózcie reke na swoje usta!

6 Tak, gdy o tym mysle, jestem przerazony i dreszcz przenika moje cialo.

7 Dlaczego bezbozni zachowuja zycie, starzeja sie, a nawet nabieraja sily?

8 Ich potomstwo jest trwale wokolo nich i na ich oczach rozwijaja sie ich latorosle.

9 Ich domy sa bezpieczne, wolne od strachu i nie smaga ich rózga Boza.

10 Ich byk pokrywa ze skutkiem, ich krowa latwo sie cieli i nie roni.

11 Wypuszczaja jak trzody owiec swoich chlopców, a ich dziatki hasaja.

12 Spiewaja glosno przy wtórze bebenków i cytry i wesela sie przy dzwieku fletu.

13 W dobrobycie spedzaja swoje dni i w pokoju schodza do krainy umarlych.

14 A przecie mówia do Boga: Odstap od nas, nie chcemy znac twoich dróg!

15 Kimze jest Wszechmocny, zebysmy mu mieli sluzyc? I cóz nam z tego, ze bedziemy sie modlic do niego?

16 Czy ich powodzenie nie jest w ich reku? Zamysl bezboznych daleki jest od niego.

17 Czy czesto gasnie lampa bezboznych i spada na nich zaglada? A jak czesto wyznacza On im cierpienia w swoim gniewie?

18 Czy sa jak sloma na wietrze i jak plewa, która wiatr porywa?

19 Mówisz, ze Bóg przechowuje odplate za niegodziwosc dla jego dzieci? Niechby jemu samemu odplacil, aby to odczul!

20 Niechby wlasnymi oczyma ogladal swoja zgube i pil z kielicha gniewu Wszechmocnego!

21 Cóz go jeszcze moze obchodzic jego dom, gdy sie skonczy liczba jego miesiecy?

22 Lecz czy moze kto Boga uczyc madrosci, tego, który nawet niebian sadzi?

23 Jeden umiera w pelnym dobrobycie, zyjac zupelnie bezpiecznie i spokojnie,

24 Jego biodra sa pelne tluszczu, a szpik jego kosci jest nasycony,

25 Inny zas umiera z gorycza w duszy i nigdy nie zakosztuje szczescia.

26 A jednak razem spoczywaja w prochu i okrywa ich robactwo.

27 Ja dobrze znam wasze mysli i intrygi, które przeciwko mnie knujecie.

28 Mówicie bowiem: Gdziez jest dom wielmozy? A gdzie namiot, w którym przebywali bezbozni?

29 Czy nie pytaliscie ludzi, którzy duzo podrózowali? Czy nie znacie ich przekonywajacych przykladów:

30 Ze w dniu nieszczescia zly bywa zachowany, bywa wyratowany w dniu gniewu?

31 Kto wytyka mu w twarz jego postepowanie? A kto odplaci mu za to, co uczynil?

32 A gdy wyprowadzaja go do grobu, to jeszcze przy mogile trzymaja straz.

33 Slodkie sa mu bryly ziemi grobowej; wszyscy ludzie ciagna za nim, jak niezliczeni sa ci, którzy szli przed nim.

34 I jakze chcecie mnie pocieszac pustymi slowami, wszak w waszych odpowiedziach jest tylko falsz!

22

1 Na to odpowiedzial Elifaz i rzekl:

2 Czy czlowiek moze byc przydatny Bogu? Rozumny jest raczej samemu sobie przydatny.

3 Czy Wszechmocny ma korzysc z tego, ze ty jestes sprawiedliwy, albo czy ma zysk z tego, ze postepujesz nienagannie?

4 Czy karze cie z powodu twojej bogobojnosci i czy pozywa cie za nia przed sad?

5 Czy to raczej twoja zlosc nie jest wielka i nie ma konca twoim przewinieniom?

6 Wszak bez powodu brales zastaw od swoich braci, a pólnagich obdzierales z szat.

7 Zmeczonemu nie podales wody i glodnemu odmawiales chleba.

8 Do moznego nalezala ziemia, a uprzywilejowany mieszkal na niej.

9 Odprawiales wdowy z pustymi rekoma, a ramiona sierot byly miazdzone.

10 Dlatego otaczaja cie zewszad sidla i ogarnia cie nagly strach.

11 Twoje swiatlo przycmilo sie, tak ze nie widzisz; a fale wód okrywaja cie.

12 Czy Bóg nie jest w górze na niebie? Spójrz na najwyzsze gwiazdy, jak sa wysoko!

13 A ty mówisz: Cóz Bóg wie? Czy moze sadzic poprzez ciemne chmury?

14 Geste chmury zaslaniaja go i nie widzi, gdy sie przechadza na skraju niebios.

15 Czy chcesz sie trzymac odwiecznej sciezki, co nia kroczyli niegodziwcy,

16 Którzy zostali porwani przed czasem, a strumien zalal ich grunt?

17 Mówili do Boga: Odstap od nas! I cóz nam moze uczynic Wszechmocny?

18 A jednak On napelnial ich domy dobrem i zamysl bezboznych daleki byl od niego.

19 Widzac to, sprawiedliwi wesela sie, a niewinny szydzi z nich,

20 Mówiac: Oto nasi przeciwnicy unicestwieni, a ich bogactwa pochlonal ogien.

21 Pogódz sie z nim i zawrzyj z nim pokój! W ten sposób poprawisz swoja dole.

22 Przyjmij z jego ust wskazania i zlóz w swym sercu jego slowa!

23 Jezeli w pokorze nawrócisz sie do Wszechmocnego i oddalisz nieprawosc ze swego namiotu,

24 Jezeli w proch rzucisz zloty kruszec i miedzy kamienie potoków zloto z Ofiru,

25 Jezeli Wszechmocny bedzie twoim zlotem i srebrem pelnym polysku dla ciebie,

26 Wtedy Wszechmocny bedzie twoja radoscia i podniesiesz ku Bogu swoje oblicze.

27 Gdy bedziesz sie do niego modlil, wyslucha cie, i swoje sluby spelnisz.

28 Cokolwiek postanowisz, uda ci sie, a nad twoimi drogami zablysnie swiatlo.

29 Gdyz Bóg poniza pysznego, lecz wybawia pokornego.

30 Wybawia czlowieka niewinnego, a bedzie wybawiony dla czystosci swoich rak.

23

1 Na to odpowiedzial Job i rzekl:

2 I dzis moja skarga pelna jest goryczy, bo jego reka zaciazyla na moich westchnieniach.

3 O, gdybym wiedzial, jak go znalezc, jak dojsc do jego trybunalu,

4 Przedlozylbym mu moja sprawe, a moje usta napelnilbym dowodami.

5 Chcialbym poznac slowa, którymi by mi odpowiedzial, i dowiedziec sie, co mi powie.

6 Czy w swojej wielkiej mocy bedzie sie prawowal ze mna? Nie! Byleby tylko zwrócil na mnie uwage,

7 A wtedy czlowiek sprawiedliwy bedzie sie z nim prawowal i przez mego sedziego bede uznany za niewinnego na zawsze.

8 Oto, gdy ide naprzód - nie ma go, a gdy sie cofam - nie zauwazam go.

9 Gdy szukam go po lewej stronie, nie dostrzegam go, gdy sie ukrywa po prawej, tez go nie widze.

10 Zna bowiem droge, która postepuje; Gdyby mnie wypróbowal, wyszedlbym czysty jak zloto.

11 Moja noga trzymala sie mocno jego sladu; jego droga szedlem i z niej nie zbaczalem.

12 Od przykazan jego warg nie odstepowalem, zachowywalem w sercu slowa pochodzace z jego ust.

13 Lecz On jest zawsze ten sam, któz go odmieni? Czego On pragnie, to czyni.

14 On tez wykona, co mi jest przeznaczone; a takich przeznaczen jest u niego wiele.

15 Dlatego trwoze sie przed jego obliczem i gdy to rozwazam, drze przed nim.

16 Bóg pozbawil odwagi moje serce, a Wszechmocny przerazil mnie.

17 Bo nie z powodu ciemnosci musze milczec ani z powodu mroku, który okryl moja twarz.

24

1 Dlaczego Wszechmocny nie okreslil czasów karania i ci, którzy go znaja, nie widza jego dni?

2 Niegodziwcy przesuwaja granice, zagarniaja trzody wraz z pasterzami.

3 Osly sierot pedza przed soba, woly wdowy biora w zastaw.

4 Ubogich spychaja z drogi, wszyscy biedacy na ziemi musza sie ukrywac.

5 Oto, jak dzikie osly na pustyni wychodza do swej zmudnej pracy, szukajac zywnosci; na stepie chleba dla swoich dzieci.

6 W nocy zna zboze na polu i zbieraja grona w winnicy bezboznika.

7 Nocuja nago, bez odziezy, a w czasie zimy nie maja okrycia.

8 Zmoczeni sa górska ulewa, a nie majac schronienia tula sie do skaly.

9 Porywaja od piersi sierote i biora w zastaw niemowle ubogiego.

10 Chodza nago, bez odziezy i o glodzie znosza snopy.

11 Miedzy piwnicznymi murami wytlaczaja oliwe; pracuja w tloczni, a jednak sa spragnieni.

12 Z miast rozlegaja sie jeki umierajacych, ranni wolaja o pomste, ale Bóg nie zwaza na modlitwe.

13 Tamci znów sa wrogami swiatlosci, nie znaja jego dróg i nie pozostaja na jego sciezkach.

14 Nim swiatlo wzejdzie, powstaje morderca, zabija ubogiego i biednego, a w nocy zakrada sie zlodziej.

15 Oko cudzoloznika czeka na zmierzch, mysli on: nie dostrzeze mnie zadne oko, i na twarz kladzie zaslone.

16 W ciemnosci wlamuja sie do domów; w dzien dobrze sie zamykaja, oni wszyscy nie chca znac swiatla.

17 Bo dla nich mrok jest porankiem, gdyz ze strachami ciemnej nocy sa obeznani.

18 Sa jak szumowiny unoszone na powierzchni wody; zla slawe ma ich dzial w kraju, zaden deptacz winogron nie zwraca sie juz do ich winnicy.

19 Jak susza i upal wyparowuja wody sniezne, Tak grzeszników porywa kraina umarlych.

20 Zapomina o nich lono, które ich wydalo; robactwo karmi sie nimi, nikt ich nie bedzie wspominal, niegodziwosc zalamuje sie, jak drzewo.

21 Niegodziwiec gnebi nieplodna, która nie rodzi, a wdowie nie wyswiadcza nic dobrego.

22 A jednak On przedluza swoja moca zycie okrutników; niejeden podnosi sie, chociaz juz zwatpil o zyciu.

23 Zapewnia mu bezpieczny byt, na którym moze sie oprzec, a jego oczy czuwaja nad ich drogami.

24 Ich wielkosc trwa tylko chwile, potem znikaja; schna i wiedna, bywaja porwani jak wszyscy ludzie i odcieci jak klos.

25 Czyz tak nie jest? Kto mi zada klam i obróci wniwecz moje slowo?

25

1 Na to odpowiedzial Bildad z Szuach i rzekl:

2 Wladza i strach jest w jego reku; On zapewnia pokój na swoich wysokosciach.

3 Czy mozna zliczyc jego zastepy? A nad kim nie wschodzi jego swiatlo?

4 Jakze wiec czlowiek moze byc sprawiedliwy w obliczu Boga? I jak moze ten, kto sie urodzil z niewiasty, byc czysty?

5 Oto, jezeli nawet ksiezyc nie swieci dosc jasno i jezeli nawet gwiazdy nie sa czyste w jego oczach,

6 O ilez mniej smiertelny, który jest jak czerw, i syn czlowieczy, który jest jak robak?

26

1 Na to odpowiedzial Job i rzekl:

2 Ale swietnie pokrzepiles bezsilnego i wsparles ramie pozbawione mocy!

3 Ale swietnie doradziles nierozumnemu, doskonale nauczyles rozsadku!

4 Z czyja pomoca wypowiedziales te slowa, a czyj duch wypowiedzial sie przez ciebie?

5 Cienie zmarlych drza, wody i ich mieszkancy.

6 Odkryta jest przed nim kraina umarlych i nie ma okrycia miejsce zaglady.

7 Rozposciera pólnoc nad pustka, a ziemie zawiesza nad nicoscia.

8 Skupia wody w swoich chmurach, a jednak oblok nie peka pod ich ciezarem.

9 Zaslania widok swojego tronu i rozposciera nad nim swój oblok.

10 Na krancu wód zakreslil granice, oddzielil swiatlosc od ciemnosci.

11 Kolumny niebieskie chwieja sie i drza przed jego grozba.

12 Swoja moca uspokoil morze, a swoja madroscia zmiazdzyl Rahaba.

13 Od jego tchnienia rozjasnia sie niebo; jego reka przebila gietkiego weza.

14 Oto zaledwie zarys jego dróg, a tylko jak cichy szept jego slowa slyszymy! Lecz któz zrozumie grom wszechmocy jego?

27

1 Potem Job ciagnal dalej swoja rzecz, mówiac:

2 Jako zyje Bóg, który mnie pozbawil prawa, i Wszechmocny, który moja dusze napoil gorycza,

3 Zaiste, póki staje tchu we mnie i tchnienia Bozego w moich nozdrzach,

4 Moje wargi nie beda mówily niegodziwosci i mój jezyk nie bedzie wypowiadal falszu.

5 Nie daj, Boze, bym wam przyznal slusznosc! Mojej niewinnosci bede bronil az do smierci.

6 Podtrzymuje moja sprawiedliwosc i nie puszcze jej; moje sumienie nie potepia zadnego mojego dnia.

7 Niech tak sie wiedzie mojemu wrogowi jak bezboznikowi, a mojemu przeciwnikowi jak zloczyncy!

8 Bo jakaz nadzieje ma niegodziwiec, gdy skonczy, gdy Bóg zazada jego duszy?

9 Czy uslyszy Bóg jego wolanie, gdy go nawiedzi niedola?

10 Czy moze spokojnie polegac na Wszechmocnym, wzywac Boga w kazdym czasie?

11 Poucze was o dzialaniu Boga, nie zataje tego, co zamysla Wszechmocny.

12 Wszak wy wszyscy widzieliscie to, dlaczego wiec pleciecie takie niedorzecznosci?

13 Taki los przeznacza Bóg czlowiekowi bezboznemu, takie jest dziedzictwo niegodziwców, które odbieraja od Wszechmocnego!

14 Gdy jego dzieci podrosna, pójda pod miecz; a jego latorosle nie nasyca sie chlebem.

15 Ci, co pozostana po nim, beda pochowani w czasie zarazy, a wdowy po nich nie beda ich oplakiwaly.

16 Chocby nagromadzil srebra jak prochu, a przygotowal kupe szat jak gliny,

17 On je przygotuje, lecz przyodzieje je sprawiedliwy, a srebro posiadzie nabozny.

18 Wybudowal swój dom jak pajak niby chatke, jaka postawil sobie stróz.

19 Kladzie sie na spoczynek jako bogaty, lecz tego juz nie powtórzy; gdy otworzy oczy, nic juz nie ma.

20 Strachy dosiegna go w dzien bialy, a w nocy porwie go burza.

21 Wiatr wschodni uniesie go i musi isc; porwie go z jego miejsca zamieszkania.

22 Rzuca tym w niego bez litosci i on musi szybko uciekac przed jego moca.

23 Oklaskuje sie jego upadek i wygwizduje sie go z jego miejsca.

28

1 Tak! Sa kopalnie srebra i miejsca, gdzie sie plucze zloto.

2 Zelazo wydobywa sie z ziemi, a miedz wytapia sie z rudy.

3 Polozono kres ciemnosci, bada sie rude az do najdalszych zakatków w ciemnosci i mroku.

4 Kopia szyb w dolinie, z dala od osiedli, zapomniani przez przechodniów, bez oparcia dla nóg wisza, kolysza sie.

5 Z ziemi pochodzi chleb, lecz w glebi jest ona rozgrzebana jakby przez ogien,

6 Jej kamienie zawieraja szafiry, ma tez w nich ziarenka zlota.

7 Sciezki do niej nie zna sep i nie wypatrzylo jej oko sokola.

8 Nie krocza po niej dzikie zwierzeta, nie stapa po niej lew.

9 Po krzemien czlowiek wyciaga reke, wywraca góry od podstaw.

10 W skalach wykuwa sztolnie, a jego oko dostrzega wszystko, co cenne.

11 Naklada peta na rzeki, aby nie przeciekaly; wywodzi na swiatlo to, co skryte.

12 Lecz gdzie mozna znalezc madrosc? A gdzie jest siedziba rozumu?

13 Czlowiek nie zna drogi do niej; nie mozna jej znalezc w krainie zyjacych.

14 Otchlan mówi: Nie ma jej we mnie, a morze powiada: U mnie tez nie.

15 Nie mozna jej dostac za szczere zloto, ani nie mozna nabyc jej na wage srebra.

16 Nie mozna za nia zaplacic zlotem Ofiru ani drogocennym onyksem lub szafirem.

17 Nie dorówna jej ani zloto, ani szklo, nie mozna jej zamienic na kosztownosci szczerozlote.

18 Perly i krysztaly nie wchodza przy niej w rachube, bo wieksza wartosc ma zdobycie madrosci niz perly.

19 Nie dorówna jej topaz etiopski, nawet na wage szczerego zlota nie idzie.

20 Skad wiec bierze sie madrosc I gdzie jest miejsce rozumu?

21 Zakryta jest przed oczyma wszystkich zyjacych i zatajona przed ptactwem niebieskim.

22 Otchlan i smierc mówia: Slyszalysmy wiesc o niej na wlasne uszy.

23 Bóg wie o drodze do niej, tylko On zna jej siedzibe,

24 Bo tylko On patrzy na krance ziemi i widzi wszystko, co jest pod niebem.

25 Gdy nadawal wiatrowi wage i mierzyl pojemnosc wód,

26 Gdy deszczowi wyznaczal prawo i szlak dla blyskawicy,

27 Wtedy ja widzial i zglebil, ustalil i wypróbowal,

28 I rzekl do czlowieka: Oto bojazn Panska, ona jest madroscia, a unikanie zlego rozumem.

29

1 Potem Job dalej prowadzil swoja rzecz, mówiac:

2 Obym byl jak za dawnych miesiecy, jak za dni, gdy mnie jeszcze strzegl Bóg,

3 Gdy jego pochodnia jasniala mi nad glowa, gdy w jego swietle chodzilem w ciemnosci,

4 Gdy bylem w pelni moich lat, gdy Bóg oslanial jeszcze mój namiot,

5 Gdy Wszechmocny byl jeszcze ze mna, gdy otaczaly mnie dzieci moje,

6 Gdy moje nogi kapaly sie w mleku, a skala, gdym stal na niej, wylewala potoki oliwy,

7 Gdy szedlem przez brame do miasta i zajmowalem na rynku swoje miejsce!

8 Gdy zobaczyli mnie mlodzi, ustepowali mi miejsca, podczas gdy sedziwi, dzwignawszy sie ze swoich miejsc, stali,

9 Dostojnicy przerywali swoje mowy i przykladali dlon do swoich ust.

10 Glos przywódców milkl, a ich jezyk przylgnal im do podniebienia.

11 Tak! Ucho, które mnie slyszalo, zyczylo mi szczescia, a oko, które mnie widzialo, przyswiadczalo mi,

12 Bo uratowalem ubogiego, gdy wolal o pomoc, sierote i kazdego, kto nie mial opiekuna.

13 Blogoslawienstwo ginacego zstepowalo na mnie, serce wdowy rozweselalem,

14 Przyodziewalem sie w sprawiedliwosc i ona mnie okrywala; moja prawosc byla mi jakby plaszczem i zawojem.

15 Bylem oczyma dla slepego i nogami dla chromego.

16 Bylem ojcem dla biednych i rozpatrywalem sprawe nieznajomego.

17 Kruszylem szczeki krzywdziciela I wyrywalem lup z jego zebów.

18 Wtedy myslalem: Umre w moim rodzinnym gniezdzie I bede zyl dlugo jak feniks.

19 Korzen mój zwrócony jest ku wodzie, a rosa w nocy kladzie sie na moich galeziach.

20 Bede sie zawsze cieszyl szacunkiem, a mój luk w mej rece odnowi sie.

21 Sluchano mnie i czekano na mnie, i w milczeniu przyjmowano moja rade.

22 Gdy zabralem glos, nie odzywano sie, moje slowo splywalo na nich niby krople.

23 Czekali na mnie jak na deszcz i otwierali usta jak na ochlode.

24 Gdy usmiechalem sie do nich, to nabierali otuchy, pogoda mojego oblicza pocieszala pograzonych w zalobie.

25 Gdy do nich przychodzilem, siadalem na glównym miejscu, przebywalem wsród nich jak król wsród swoich wojowników.

30

1 A teraz smieja sie ze mnie mlodsi ode mnie wiekiem, których ojców nie chcialbym postawic przy psach mojej trzody.

2 I cóz mialbym z sily ich rak, gdy moc ich zniknela.

3 Wskutek niedostatku i srogiego glodu, ze ogryzaja suchy step i pelne grozy pustkowie.

4 Zrywaja lebiode z krzaków, a ich pozywieniem jest korzen jalowca?

5 Wypedza sie ich ze spolecznosci ludzkiej, krzyczy sie za nimi jak za zlodziejem.

6 Przebywaja w parowach rzecznych dolin, w podziemnych jamach i skalnych jaskiniach.

7 Rycza miedzy krzakami i przykucaja pod chrustem

8 Ludzie bezecni, nikczemnicy, których batem wypedzono z kraju.

9 A teraz spiewaja o mnie szydercze piesni i stalem sie ich posmiewiskiem.

10 Brzydza sie mna, trzymaja sie z dala ode mnie i osmielaja sie pluc mi w twarz.

11 Bo On rozluznil mój powróz i upokorzyl mnie; dlatego dali wobec mnie upust swawoli.

12 Z prawej strony powstaje banda wyrostków, nogi moje odtracili i spychaja mnie na zgubne sciezki.

13 Popsuli moja droge, przyczyniaja sie do mojej nedzy, a nikt ich nie wstrzymuje.

14 Podchodza jakby przez szeroki wylom, wala wsród wrzawy.

15 Opanowaly mnie strachy, moja godnosc jest rozwiana jak przez wiatr; jak oblok przeminelo moje szczescie.

16 A teraz rozplywa sie we mnie moja dusza, zawladnely mna dni utrapienia.

17 W nocy czuje przeszywajacy ból w kosciach, dokuczliwe cierpienie nie ustaje.

18 Z wielka sila uchwycil On moja szate, sciska mnie jak kolnierz mej koszuli.

19 Rzucil mnie w bloto, upodobnilem sie do prochu i popiolu.

20 Krzycze do ciebie, lecz mi nie odpowiadasz; stoje, lecz Ty nie zwazasz na mnie.

21 Okazales sie okrutny dla mnie; swa mocna reka zwalczasz mnie.

22 Unosisz mnie na wietrze, kazesz mi na nim jechac i sprawiasz, ze gine w burzy.

23 Gdyz wiem, ze chcesz mnie wydac na smierc i do domu, przeznaczonego dla wszystkich zyjacych.

24 Lecz czy tonacy nie wyciaga reki i w swym nieszczesciu nie wola o pomoc?

25 Czy nie plakalem nad utrapionym przez los, a moja dusza nie ubolewala nad biednym?

26 Zaiste, oczekiwalem szczescia, a przyszlo nieszczescie, wygladalem swiatlosci, a nastala ciemnosc.

27 Moje wnetrznosci burza sie i nie moga sie uspokoic, kazdy dzien przynosi mi utrapienie.

28 Chodze sczernialy, ale nie od slonca; powstalem na zgromadzeniu i krzyczalem o pomoc.

29 Stalem sie bratem szakali i towarzyszem strusiów.

30 Moja skóra sczerniala i opada ze mnie, a moje kosci sa spieczone od goraczki.

31 Moja lutnia stala sie piesnia zalobna, a mój flet glosem placzacych.

31

1 Zawarlem umowe ze swoimi oczyma, ze nie spojrze pozadliwie na panne.

2 Jakiz mialbym dzial od Boga z góry i dziedzictwo Wszechmocnego z wysokosci?

3 Czyz nie spada na zlosników zguba, a nieszczescie na zloczynców?

4 Czyz On nie widzi moich dróg i nie liczy wszystkich moich kroków?

5 Jezeli postepowalem falszywie, jezeli moja noga spieszyla sie do oszustwa,

6 To niech mnie Bóg zwazy na dokladnej wadze, a wtedy pozna moja niewinnosc!

7 Jezeli mój krok zboczyl z wlasciwej drogi i za oczyma poszlo moje serce, a do dloni moich przylgnela jaka zmaza,

8 To niech ja sieje, a inny niech spozywa, i niech beda wykorzenione moje latorosle!

9 Jezeli moje serce dalo sie uwiesc przez inna kobiete i jezeli czyhalem u drzwi mojego sasiada,

10 To niechaj moja zona miele dla innego, niech inni z nia obcuja!

11 Bo to jest czyn sprosny i wystepek karygodny,

12 Bo to bylby ogien, który pozera az do zatracenia, i móglby pochlonac cale moje mienie.

13 Gdybym podeptal prawo mojego slugi lub mojej sluzebnicy, gdy wystepowali ze skarga przeciwko mnie,

14 Cóz bym poczal, gdyby Bóg powstal, i cóz bym mu odpowiedzial, gdyby badal?

15 Czyz ten, który mnie stworzyl w lonie matki, nie stworzyl i jego? I czyz nie On jeden uksztaltowal nas w lonie?

16 Jezeli odmówilem prosbie ubogich albo sprawilem, ze oczy wdowy zaszly lzami,

17 Jezeli sam jadalem swoja kromke i nie jadala z niej sierota,

18 Która od mojej mlodosci wychowywalem jak ojciec i prowadzilem od lona matki;

19 Jezeli widzialem kogos ginacego z powodu braku odziezy i biedaka bez okrycia,

20 A jego biodra nie blogoslawily mnie i nie ogrzal sie welna moich owiec,

21 Jezeli kiedy podnioslem reke przeciwko sierocie, poniewaz widzialem w bramie pomoc dla siebie,

22 To niech odpadnie moja lopatka od grzbietu, a moje ramie niech bedzie wyrwane ze stawu!

23 Gdyz z trwoga myslalem o kazni Bozej i przed jego majestatem nie móglbym sie ostac.

24 Jezeli w zlocie pokladalem nadzieje i do szczerego zlota mówilem: Tys ufnoscia moja,

25 Jezeli sie cieszylem z mojego wielkiego bogactwa i z pokaznego mienia zdobytego swoja reka,

26 Jezeli widzialem swiatlo sloneczne, gdy swiecilo, i ksiezyc, gdy sunal wspaniale,

27 I moje serce dalo sie uwiesc potajemnie, tak ze im slalem reka pocalunki,

28 I to bylby wystepek karygodny, bo bym sie zaparl Boga na wysokosci.

29 Jezeli cieszylem sie z upadku mojego wroga i triumfowalem, ze spotkalo go cos zlego,

30 Nigdy nie dopuscilem, aby moje usta zgrzeszyly, przeklinajac go na smierc.

31 Zaiste, moi domownicy mawiali: Któz sie nie najadl miesa u niego?

32 Obcy nie nocowal na dworze, przed podróznymi otwieralem moje drzwi.

33 Jezeli - jak to czynia ludzie - ukrywalem moje wystepki, moja wine tailem w moim lonie,

34 Poniewaz balem sie licznego tlumu albo przerazala mnie wzgarda rodów, wiec milczalem i nie wychodzilem poza drzwi.

35 Obym mial kogo, kto by mnie wysluchal! Oto mój podpis! Niech mi odpowie Wszechmocny! Obym mial oskarzenie napisane przez przeciwnika!

36 Zaiste, zlozylbym je na swoje barki, uwienczylbym nimi swoja glowe.

37 Oznajmilbym mu liczbe moich kroków, przystapilbym do niego jako ksiaze.

38 Jezeli moja rola wolala o pomste przeciwko mnie i wespól z nia plakaly nade mna jej zagony,

39 Jezeli spozywalem jej plony bez zaplaty, a jej wlasciciela pozbawilem zycia,

40 To niech zamiast pszenicy wzejdzie oset, a zamiast jeczmienia chwasty! Skonczyly sie slowa Joba.

32

1 A owi trzej mezowie przestali odpowiadac Jobowi, poniewaz on sam uwazal sie za sprawiedliwego,

2 Wtedy Elihu, syn Berachela Buzytczyka, z rodu Rama, uniósl sie gniewem. Zaplonal gniewem na Joba, ze uwazal sie za sprawiedliwszego od Boga,

3 Zaplonal takze gniewem na trzech jego przyjaciól, ze nie znalezli zadnej odpowiedzi, a jednak potepili Joba.

4 Elihu wiec czekal, gdy oni z Jobem rozmawiali, poniewaz byli starsi od niego.

5 Lecz widzac, ze ustom tych trzech mezów braklo odpowiedzi, Elihu zaplonal gniewem.

6 Potem odezwal sie Elihu, syn Beracheda Buzytczyka, i rzekl: Jestem mlody latami, a wy starzy, dlatego wahalem sie i balem sie wyjawic wam swoje zdanie.

7 Myslalem: Niech dni przemówia, a mnogosc lat niech uczy madrosci!

8 Lecz duch, który jest w czlowieku, i tchnienie Wszechmocnego czynia ich rozumnymi.

9 Nie zawsze sedziwi sa madrzy, a starcy rozumieja to, co prawe.

10 Dlatego mówie: Sluchajcie mnie! Ja takze wypowiem swoje zdanie.

11 Oto czekalem na wasze mowy, przysluchiwalem sie waszym rozumnym wypowiedziom, az wy zglebicie slowa.

12 Na was zwazalem, a oto nie bylo nikogo, kto by przekonal Joba, kto z was by odpowiedzial na jego slowa.

13 Nie mówcie: Znalezlismy madrosc. Bóg, a nie czlowiek, moze go pokonac.

14 Nie do mnie zwrócil sie ze swa mowa, wiec nie bede mu odpowiadal waszymi slowami.

15 Zmieszani sa, nie odpowiadaja juz; slów im brak.

16 I czy mam czekac, poniewaz oni nie mówia, poniewaz zamilkli i juz nie odpowiadaja?

17 Ja takze chce ze swej strony odpowiedziec i ja chce wypowiedziec swoje zdanie.

18 Bo jestem pelen slów, duch rozsadza mnie w moim wnetrzu.

19 Oto moje wnetrze jest jak moszcz, który nie ma ujscia, grozi peknieciem jak nowe buklaki.

20 Dlatego musze mówic, aby sobie ulzyc, otworze swoje wargi i odezwe sie.

21 Nie bede bral niczyjej strony i nikomu nie bede schlebial.

22 Nie umiem schlebiac, gdyz mój Stwórca wnet by mnie utracil.

33

1 Teraz wiec, Jobie, sluchaj mojej mowy! Nadstaw ucha na wszystkie moje slowa!

2 Oto otwieram usta, mam slowa na koncu jezyka.

3 Ze szczerego serca wyplywaja moje slowa moje wargi wypowiadac beda slowa rozumne.

4 Duch Bozy stworzyl mnie, a tchnienie Wszechmocnego ozywilo mnie.

5 Jezeli mozesz, odpowiedz mi, przygotuj sie, stan przede mna!

6 Oto ja przed Bogiem jestem taki, jak ty; takze i ja jestem z gliny ulepiony.

7 Niech cie wiec nie przeraza obawa przede mna, a nacisk z mej strony niech nie zaciazy na tobie!

8 Wszakze powiedziales mi do uszu i slyszalem brzmienie twoich slów:

9 Jestem czysty, bez grzechu, niewinny i bez zmazy.

10 Oto On doszukuje sie pozorów winy przeciwko mnie, poczytuje mnie za swego wroga.

11 Moje nogi zakuwa w dyby, sledzi wszystkie moje sciezki.

12 Otóz w tym nie masz slusznosci, mówie ci; Bóg bowiem jest wiekszy niz czlowiek.

13 Po cóz spierales sie z nim, ze na zadne twoje slowa nie odpowiada?

14 Wszak Bóg przemawia raz i drugi, lecz na to sie nie zwaza:

15 We snie, w nocnym widzeniu, gdy gleboki sen pada na ludzi i oni spia na swym lozu.

16 Wtedy otwiera ludziom uszy, niepokoi ich i ostrzega,

17 Aby odwiesc czlowieka od zlego czynu i uchronic meza od pychy.

18 Zachowuje jego dusze od grobu, a jego zycie od smiertelnego pocisku.

19 Smaga go tez cierpieniem na lozu i dreszczem ustawicznym w jego kosciach tak,

20 Ze jego zyciu obrzydl chleb, a jego duszy nawet ulubiony pokarm.

21 Jego cialo niszczeje do niepoznania, a jego kosci wystaja, choc dawniej byly niewidoczne.

22 I tak jego dusza zbliza sie do grobu, a jego zycie do aniolów smierci.

23 Jezeli potem oreduje za nim jaki aniol, posrednik, jeden na tysiac, aby objawic czlowiekowi jego obowiazek,

24 I zmiluje sie nad nim: Wybaw go od zejscia do grobu, otrzymalem zan okup,

25 To jego cialo odzyskuje mlodziencza sile, wraca do dni swojej mlodosci.

26 Gdy modli sie do Boga, ten jest dla niego laskawy, pozwala mu ogladac z radoscia swoje oblicze i tak przywraca czlowiekowi jego sprawiedliwosc.

27 Spiewa przed ludzmi, mówiac; Zgrzeszylem i zlamalem prawo, lecz mi za to nie odplacono,

28 Odkupil moja dusze od zejscia do grobu, a moje zycie moglo ogladac swiatlo.

29 Oto Bóg czyni to wszystko z czlowiekiem dwa razy, trzy razy,

30 Aby wywiesc jego dusze z grobu, oswiecic swiatlem zyjacych.

31 Zwaz to, Jobie, sluchaj mnie; milcz, a ja bede mówil!

32 Jezeli jednak masz cos do powiedzenia, odpowiedz mi; mów, gdyz chetnie przyznalbym ci slusznosc!

33 Jezeli nie, to ty wysluchaj mnie; milcz, a ja naucze cie madrosci.

34

1 Elihu w dalszym ciagu tak mówil:

2 Sluchajcie, medrcy, moich slów, a wy, rozumni, nadstawcie ucha,

3 Bo ucho bada slowa, jak podniebienie smakuje pokarmu.

4 Ustalmy miedzy soba to, co prawe, poznajmy razem to, co dobre!

5 Bo Job rzekl: Jestem sprawiedliwy, a Bóg pozbawil mnie prawa.

6 Wbrew slusznosci zostalem uznany za klamce, nieuleczalnie ugodzony strzala, chociaz jestem bez winy.

7 Gdziez jest taki maz jak Job, który by tak chlonal bluznierstwo jak wode?

8 Który by tak sie bratal ze zloczyncami i obcowal z bezboznymi?

9 Wszak on rzekl: Nie ma czlowiek pozytku z tego, ze ma upodobanie w Bogu.

10 Przeto wy, mezowie rozumni, sluchajcie mnie: Bóg nie ma nic wspólnego z bezprawiem, Wszechmocny z nieprawoscia.

11 Owszem, odplaca On czlowiekowi wedlug uczynków i sprawia, ze powodzi mu sie wedlug jego postepowania.

12 Bo to jest pewne, ze Bóg nie popelnia bezprawia i Najwyzszy nie lamie prawa.

13 Któz mu poruczyl ziemie i kto zalozyl caly okrag swiata?

14 Gdyby wzial z powrotem do siebie swojego ducha i sciagnal w siebie swoje tchnienie,

15 To by od razu zginelo wszelkie cialo i czlowiek wrócilby do prochu.

16 Jezeli wiec to rozumiesz, sluchaj tego i przysluchuj sie uwaznie moim slowom.

17 Czy moze rzadzic ten, kto nienawidzi prawa? Albo czy chcialbys potepic Wszechsprawiedliwego?

18 Tego, który do króla mówi: Nicponiu! a do dostojników: Zloczynco!

19 Który nie okazuje wzgledów ksiazetom i nie wyróznia bogatego przed ubogim, bo oni wszyscy sa dzielem jego rak.

20 Mra w mgnieniu oka posród nocy; dotyka ludzi - przemijaja. On bez poruszenia reka usuwa mocarza,

21 Bo jego oczy patrza na drogi czlowieka i On widzi wszystkie jego kroki.

22 Nie ma ciemnosci ani mroku, gdzie mogliby sie ukryc zloczyncy,

23 Albowiem nikomu nie wyznaczono pory, kiedy ma sie stawic przed Bogiem na sad.

24 Druzgocze mocarzy bez przesluchania, a na ich miejsce ustanawia innych,

25 Gdyz, znajac ich czyny, obala ich w nocy i sa zniszczeni.

26 Za ich bezboznosc smaga ich w miejscu, gdzie to widza ludzie,

27 Poniewaz odstapili od niego i na zadne jego drogi nie zwazali,

28 Sprawiajac, ze doszedl do niego krzyk ubogiego i On slyszal wolania nedzarzy.

29 Gdy zachowuje sie spokojnie, to któz go potepi, a gdy zakrywa oblicze, to któz go zobaczy? Jednak On jest zarówno nad ludem, jak i nad czlowiekiem,

30 Aby czlowiek bezecny nie królowal i nie byl sidlem dla ludu.

31 Czy wiec Bóg ma powiedziec do ciebie: Zbladzilem, juz nie postapie falszywie,

32 Ty mnie tego naucz, czego Ja nie widze; jezeli popelnilem bezprawie, juz tego nie uczynie!

33 Czy ma wedlug twojego zdania odplacac, skoro wzgardziles jego wyrokiem? Ty masz rozstrzygnac, a nie ja, a co sam wiesz, to wypowiedz!

34 Ludzie rozumni powiedza mi i kazdy maz madry, który mnie slucha, powie:

35 Job mówi nierozsadnie, a jego slowa sa nierozwazne.

36 Niechze bedzie Job bezustannie doswiadczany, gdyz odpowiada jak ludzie zlosliwi!

37 Dodaje bowiem odstepstwo do swojego grzechu, uraga glosno posród nas i coraz wiecej mówi przeciwko Bogu.

35

1 Elihu odezwal sie i rzekl:

2 Czy uwazasz to za sluszne i nazywasz slusznoscia po swojej stronie wobec Boga,

3 Gdy pytasz: Cóz mi to pomoze, co za pozytek mam z tego, ze jestem bez grzechu?

4 Ja paru slowy ci odpowiem i twoim przyjaciolom zarazem.

5 Spójrz ku niebu i zobacz, przypatrz sie oblokom, które sa wysoko nad toba.

6 Jezeli zgrzeszysz, co mu przez to zrobisz, a jezeli jest wiele twoich wystepków, co mu zaszkodzisz?

7 Jezeli jestes sprawiedliwy, co mu dajesz? Albo co otrzymuje On z twoich rak?

8 Twoja bezboznosc dotknie tylko czlowieka takiego jak ty, a twoja sprawiedliwosc pomoze tylko takiemu samemu synowi czlowieka.

9 Krzyk bowiem podnosza z powodu wielu ucisków, z powodu ramienia moznych wolaja o pomoc,

10 Wszakze nikt nie mówi: Gdzie jest Bóg, mój Stwórca, który i w nocy niedoli wywoluje piesni pochwalne?

11 Czyni nas rozumniejszymi niz polne zwierzeta i medrszymi niz ptactwo niebieskie.

12 A wtedy oni podnosza krzyk, lecz On nie odpowiada z powodu zuchwalstwa zlych.

13 Doprawdy, Bóg nie wysluchuje pustych slów, Wszechmocny nie zwaza na nie,

14 Zwlaszcza gdy mówisz, ze go nie widzisz. Rozprawa odbedzie sie przed nim, wiec wyczekuj go!

15 I wlasnie teraz, gdy jego gniew nie karze i On nie zwaza zbytnio na wystepek,

16 Job otwiera usta do pustej mowy i w sposób nierozumny mnozy slowa.

36

1 Elihu mówil dalej tak:

2 Miej troche cierpliwosci ze mna, a poucze cie, bo jeszcze dopowiem cos po stronie Boga.

3 Moja wiedze zaczerpne z daleka i oddam sprawiedliwosc mojemu Stwórcy.

4 Bo, zaiste, moje slowa nie sa klamstwem; a maz doskonale obeznany jest przed toba,

5 Oto Bóg jest potezny, lecz nikim nie gardzi; Potezny sila i sercem.

6 Bezboznego nie pozostawia przy zyciu, ubogim zas zapewnia sprawiedliwosc.

7 Od sprawiedliwego nie odwraca swoich oczu; wraz z królami sadza ich na tronie i sa na zawsze wywyzszeni.

8 A gdy sa skuci w peta, skowani wiezami nedzy,

9 Wtedy wyjawia im ich sprawy i ich wystepki, ze sie wzmogly.

10 Otwiera im ucho dla przestrogi i wzywa ich, zeby sie odwrócili od zlosci.

11 Jezeli usluchaja i poddadza sie, dokoncza dni swoich w szczesciu i lat swoich w rozkoszach.

12 Lecz jezeli nie usluchaja zgina od smiertelnego pocisku i umra, nie wiedzac jak i za co.

13 Ludzie bezboznego serca hoduja gniew; nie wolaja o pomoc, gdy ich wiaze.

14 Totez ich dusza umiera w kwiecie wieku, koncza swe zycie wsród nierzadników swiatynnych.

15 On wybawia cierpiacego przez jego cierpienie i otwiera jego ucho przez utrapienie.

16 Takze ciebie wyrywa z paszczy niedoli na wolna przestrzen, gdzie nie ma ciasnoty, a twój stól jest bogato zastawiony tlustymi potrawami.

17 Lecz jezeli w pelni sadzisz jak bezbozny, to cie sad i prawo pochwyca.

18 Niech cie gniew nie skusi do uragania, niech cie nie zwiedzie bogaty okup!

19 Czy twój krzyk wyprowadzi cie z niedoli albo wszystkie twoje chocby jak napiete wysilki?

20 Nie tesknij za noca, ze ludy porwa sie ze swoich miejsc!

21 Strzez sie, abys sie nie zwracal ku niegodziwosci, gdyz z powodu niej znosisz cierpienie.

22 Oto Bóg jest wzniosly w swym dzialaniu, gdziez jest taki wychowawca jak On?

23 Kto wyznacza mu jego postepowanie i kto powie: Popelniles zlo?

24 Pamietaj, abys raczej wyslawial jego dzialanie, które opiewali ludzie!

25 Wszyscy ludzie wpatrywali sie w nie z podziwem, chociaz czlowiek widzi je tylko z daleka.

26 Oto Bóg jest wzniosly, a tylko my tego nie mozemy poznac; liczba jego lat jest niezbadana.

27 On wyciaga kropelki z morza i te rozlewaja sie w oparach deszczu,

28 Którym ociekaja chmury i który spada na mnóstwo ludzi.

29 Kto moze zrozumiec, jak sie ukladaja obloki, grzmoty w jego namiocie?

30 Oto On roztacza wokolo siebie mgle i okrywa glebiny morskie.

31 Tak przez nie sadzi ludy, daje tez pokarm w obfitosci.

32 W swoich dloniach kryje blyskawice i kaze jej trafic w cel.

33 Obwieszcza go jego grzmot, gdy w gniewie wystepuje przeciwko niegodziwosci.

37

1 Zaiste, dlatego drzy moje serce i skacze ze swojego miejsca.

2 Sluchajcie pilnie grzmotu jego glosu i pomruku, który wychodzi z jego ust!

3 Wypuszcza go pod calym niebem, a jego swiatlo siega do kranców ziemi.

4 Za nim huczy grzmot, grzmi swym poteznym glosem, a gdy sie slyszy jego glos, nie powstrzymuje blyskawic.

5 Bóg przedziwnie grzmi swoim glosem, czyni wielkie rzeczy, których nie rozumiemy.

6 Bo do sniegu mówi: Padaj na ziemie! do deszczu i ulewy: Padajcie rzesiscie!

7 Pieczetuje reke kazdego czlowieka, aby wszyscy ludzie znali jego dzielo.

8 Wtedy zwierzeta wchodza do kryjówek i klada sie w swych legowiskach.

9 Z komory poludnia wychodzi huragan, a od wiatrów pólnocnych mróz.

10 Od tchnienia Bozego powstaje lód, a szerokie wody zamarzaja.

11 Obciaza chmury gradem i swoja blyskawica rozpedza obloki,

12 Które kieruje dokad chce, aby czynily wszystko, co im kaze, na calej powierzchni ziemskiej,

13 Albo jako rózge karzaca, albo jako blogoslawienstwo dla swojej ziemi, albo zsyla je w dowód swojej laski.

14 Sluchaj tego, Jobie, zastanów sie i rozwaz cuda Boze!

15 Czy wiesz, jakie zadanie Bóg im wyznacza i jak kaze zablysnac swiatlu swego obloku?

16 Czy wiesz cos o unoszeniu sie chmur, o cudach tego, który jest doskonaly w madrosci?

17 Ty, którego szaty sie rozgrzewaja, gdy ziemia odpoczywa pod wiatrem poludnia?

18 Czy potrafisz tak jak On rozpostrzec sklepienie niebios, które jest mocne jak lustro polerowane?

19 Poucz nas, co mu mamy powiedziec, bo nic nie mozemy przytoczyc z powodu ciemnoty!

20 Czy nalezy mu powiedziec, ze chce mówic? Czy zadal kto wlasnej zguby?

21 Czasem nie widzi sie swiatla slonecznego, gdyz zaciemnily je obloki, lecz gdy powieje wiatr i rozprasza je,

22 Z pólnocy zjawia sie zlocisty blask, Boga otacza przerazajaca jasnosc.

23 Wszechmocny jest niedostepny, jest potezny sila i bogaty w sprawiedliwosc, ale nie podepcze prawa.

24 Dlatego niechze boja sie go ludzie; wszakze On nie zwaza na tych, którzy o swojej madrosci wiele mysla.

38

1 Potem Pan odpowiedzial Jobowi sposród zawieruchy i rzekl:

2 Któz to zaciemnia mój plan slowami bezmyslnymi?

3 Przepasz jako maz swoje biodra, bede cie pytal, a ty mnie pouczysz.

4 Gdzie byles, gdy zakladalem ziemie? Powiedz, jesli wiesz i rozumiesz.

5 Kto wyznaczyl jej rozmiary? Czy wiesz? Albo kto rozciagnal nad nia sznur mierniczy?

6 Na czym sa osadzone jej filary albo kto zalozyl jej kamien wegielny?

7 Gdy gwiazdy poranne chórem radosnie sie odezwaly i okrzyk wydali wszyscy synowie Bozy?

8 Kto zamknal morze drzwiami, gdy pieniac sie, wyszlo z lona,

9 Gdy obloki uczynilem jego szata, a ciemne chmury jego pieluszkami,

10 Gdy wyznaczylem mu moja granice i zalozylem zawory i bramy,

11 Mówiac: Dotad dojdziesz, lecz nie dalej! I tu zatrzymaja sie twe wzdete fale!

12 Czy kiedykolwiek, odkad zyjesz, powolales swit, a zorzy wskazales jej miejsce,

13 Aby ogarnela krance ziemi, z której bezbozni zostana strzasnieci?

14 Aby sie odmienila jak glina pod pieczecia i przyjmowala barwe jak odzienie,

15 Aby bezbozni byli pozbawieni swiatla, a podniesione ramie zostalo zlamane?

16 Czy dotarles az do zródel morza i przechadzales sie po dnie toni?

17 Czy otworzyly sie przed toba bramy smierci i widziales bramy mroków?

18 Czy ogarnales rozumem rozmiary ziemi? Powiedz, jezeli to wszystko wiesz!

19 Któredy prowadzi droga tam, gdzie przebywa swiatlosc, a gdzie jest miejsce ciemnosci,

20 Abys ja zaprowadzil do jej obszaru i mógl rozpoznac sciezki do jej domu?

21 Ty to wiesz, bo urodziles sie wtedy i wielka jest liczba twoich dni.

22 Czy dotarles az do skladów sniegu albo widziales sklady gradu,

23 Który przechowuje na czas ucisku, na dzien walki i bitwy?

24 Któredy prowadzi droga tam, gdzie sie dzieli swiatlosc, skad wiatr wschodni rozchodzi sie po ziemi?

25 Kto wyrabal chodnik dla ulewy i wyznaczyl droge piorunowi,

26 Aby zeslac deszcz na ziemie nie zamieszkana, na pustynie bezludna,

27 Aby obficie nawodnic miejsca puste i opuszczone i rozkrzewic zielona trawe?

28 Czy deszcz ma ojca, a kto zrodzil krople rosy?

29 Z czyjego lona wychodzi mróz, a kto zrodzil szron niebieski?

30 Wody twardnieja jak kamien, a powierzchnia toni tezeje.

31 Czy mozesz zwiazac pek Plejad albo rozluznic pasek Oriona?

32 Czy mozesz wyprowadzic gwiazdy Zodiaku w czasie wlasciwym i wyprowadzic Niedzwiedzice z jej mlodymi?

33 Czy znasz porzadek nieba albo czy mozesz ustanowic jego wladztwo na ziemi?

34 Czy potrafisz podniesc swój glos ku chmurom, aby cie okryl nawal wód?

35 Czy mozesz wypuscic blyskawice, aby poszly i rzekly do ciebie: Oto jestesmy!?

36 Kto nadal walom obloków wrózebne znaczenie albo kto lunie niebieskiej wymowe prorocza?

37 Kto zdola dokladnie zliczyc obloki, a kto potrafi wylac lagwie niebieskie,

38 Gdy gruda jest twarda jak odlew, a bryly przylegaja do siebie?

39 Czy ty dostarczasz lupu dla lwicy i zaspokajasz glód lwiat,

40 Gdy sie tula w jaskiniach i leza w gestwinie na czatach?

41 Kto przygotowuje krukowi pokarm, gdy jego piskleta wolaja do Boga i tulaja sie bez pozywienia?

39

1 Czy znasz pore, kiedy kozice skalne rodza, czy pilnujesz czasu rodzenia lan?

2 Czy mozesz zliczyc miesiace, kiedy donaszaja i znasz czas ich miotu?

3 Przykucaja, by ich mlode przebic sie mogly i pozbywaja sie swych bólów,

4 A gdy ich mlode nabieraja sil, wzrastaja na otwartym polu, odchodza i juz nie wracaja do nich.

5 Kto wypuscil wolno dzikiego osla i kto rozwiazal peta mula,

6 Któremu przeznaczylem step na dom, a slona kraine na mieszkanie?

7 Kpi sobie ze zgielku miasta i nie slyszy wrzasku poganiacza.

8 Przebiega góry za pasza, szukajac wszelkiej zieleni.

9 Czy zechce ci sluzyc bawól albo czy przenocuje u twego zlobu?

10 Czy mozesz powrozem przywiazac bawola do bruzdy albo czy bedzie bronowal za toba zagony?

11 Czy na nim polegasz, ze ma duzo sily, i chcesz mu powierzyc swój trud?

12 Czy mozesz mu zawierzyc, ze zwiezie ci zbiory i sprowadzi je do twojego gumna?

13 Strusica radosnie bije skrzydlami, lecz czy sa to skrzydla i pióra bociana?

14 Znosi ona na ziemi swoje jaja i wygrzewa je w piasku,

15 A nie pamieta o tym, ze moze je zgniesc noga, a dzikie zwierze je zdeptac.

16 Twardo postepuje ze swymi mlodymi, jakby nie byly jej; nie martwi sie, ze jej trud jest daremny,

17 Gdyz Bóg pozbawil ja madrosci i nie udzielil jej rozumu.

18 Gdy sploszona unosi sie wysoko, szydzi z konia i jego jezdzca.

19 Czy ty dajesz koniowi sile, odziewasz jego kark w grzywe?

20 Czy kazesz mu podskakiwac jak szarancza? Jego dumne rzenie sieje postrach.

21 Drze kopytami ziemie, dumny ze swej sily, wybiega na spotkanie zbrojnych.

22 Drwi z trwogi i nie leka sie, i nie ustepuje przed mieczem.

23 Na nim chrzesci kolczan, blyszczy oszczep i dzida.

24 Wsród zgielku i halasu pochlania przestrzen i na glos traby nie ustoi spokojnie.

25 Ilekroc zabrzmi traba, zarzy: Iha! i z daleka wyczuwa bitwe, gromki glos dowódców i okrzyk wojenny.

26 Czy moca twojego rozumu wzbija sie jastrzab i rozciaga swoje skrzydla ku poludniowi?

27 Czy na twój rozkaz wznosi sie orzel i sciele wysoko swoje gniazdo?

28 Na skale mieszka i nocuje na iglicach skalnych i stromych wierzcholkach.

29 Stamtad wypatruje zeru, jego oczy patrza daleko.

30 Jego piskleta chciwie pija krew; a jest wszedzie tam, gdzie sa zabici.

40

1 A Pan zwrócil sie do Joba i rzekl:

2 Czy ten, kto spiera sie z Wszechmocnym, bedzie trwal w uporze? Niech oskarzyciel Boga odpowie!

3 Wtedy Job odpowiedzial Panu i rzekl:

4 Otom ja nedzny, cóz ci odpowiem? Swoja reke klade na ustach.

5 Raz mówilem i juz nie bede; drugi raz i juz nie powtórze.

6 Wtedy Pan ponownie odpowiedzial Jobowi sposród nawalnicy i rzekl:

7 Nuze, przepasz swoje biodra jak maz; bede ciebie pytal, a ty mnie poucz!

8 Czy chcesz rzeczywiscie podwazyc moja sprawiedliwosc, pomówic mnie o krzywde, aby okazac, ze masz slusznosc?

9 Czy jestes mocny jak Bóg i mozesz jak On zagrzmiec glosem?

10 Przyozdób sie w majestat i we wznioslosc, przywdziej chwale i dostojenstwo!

11 Rozlej wybuchy swojego gniewu, spójrz na kazdego pysznego i poniz go!

12 Spójrz na kazdego pysznego i upokórz go, a skrusz bezboznych na ich miejscu!

13 Wszystkich razem zagrzeb w prochu, zamknij ich oblicza w ukryciu!

14 Wtedy i ja ci wyznam, ze twoja prawica moze cie wybawic.

15 Oto hipopotam, którego stworzylem jak i ciebie, zywi sie trawa jak wól.

16 Lecz patrz, jaka sila w jego biodrach i jaka moc w miesniach jego cielska!

17 Swój ogon wypreza jak cedr, sciegna ud jego sa mocno splecione,

18 Jego kosci niby rury miedziane, jego czlonki jak dragi zelazne.

19 Jest on przedniejszym z dziel Bozych; jego Stwórca zaopatrzyl go w miecz.

20 Góry, gdzie igraja wszystkie dzikie zwierzeta, dostarczaja mu paszy.

21 Wyleguje sie pod krzewami lotosu, w ukryciu trzciny i bagna.

22 Krzewy lotosu oslaniaja go cieniem, otaczaja go wierzby nad potokiem.

23 Oto, gdy rzeka wzbiera, nie ploszy sie; jest spokojny, chocby Jordan wpadl do jego paszczy.

24 Czy mozna go wyciagnac hakami albo przekluc kolkiem jego nozdrza?

41

1 Nadzieja zlowienia go okaze sie zludna; juz na jego widok bylbys powalony na ziemie.

2 Nie ma takiego smialka, który by go draznil, a który by chcial stanac przed jego obliczem.

3 Kto wystapi przeciwko niemu, a wyjdzie calo? Pod calym niebem nie ma takiego.

4 Nie moge zamilczec o jego czlonkach ani o wielkiej jego sile i wspanialym uzbrojeniu.

5 Któz odwazyl sie odkryc wierzch jego szaty? Kto osmielil sie siegnac miedzy jego zeby?

6 Któz zdola otworzyc wrota jego pyska? Od jego zebów wionie strach.

7 Jego grzbiet, to rzedy tarcz, scisle spojone jakby pieczecia z krzemienia.

8 Jedna do drugiej tak przylega, ze powietrze nie dostaje sie miedzy nie.

9 Jedna z druga jest spojona; sa nierozdzielnie zlaczone.

10 Jego parskanie rzuca blyski, a jego oczy sa jak powieki zorzy.

11 Z jego paszczy wychodza plonace pochodnie, pryskaja iskry ogniste.

12 Z jego nozdrzy bucha dym jakby z kotla rozpalonego i kipiacego.

13 Jego dech rozpala wegle, a z jego paszczy bije plomien.

14 W jego karku spoczywa moc, a przed nim krazy trwoga.

15 Platy jego brzucha szczelnie przylegaja, jakby ulane na nim, nieruchome.

16 Jego serce jest twarde jak kamien, twarde jak dolny kamien mlynski.

17 Gdy sie podnosi, drza nawet najsilniejsi, a fale morskie cofaja sie.

18 Gdy sie go uderzy, ani miecz sie nie ostoi, ani dzida, ani wlócznia, ani strzala.

19 Zelazo ma za slome, a miedz za drzewo zbutwiale.

20 Nie straszy go strzala z luku, a kamienie z procy sa dla niego jak sieczka.

21 Maczuge ma za slome i kpi sobie z poswistu wlóczni.

22 Pod soba ma ostre skorupy, posuwa sie po nich po blocie.

23 Glebine wprawia we wrzenie jak kociol, morze wzburza jak wrzaca masc.

24 Za soba pozostawia swietlista smuge, tak ze ton wyglada jak pokryta siwizna.

25 Na ziemi nie ma mu równego; jest to stworzenie nieustraszone.

26 Nawet na to, co wzniosle, spoglada z góry; on, król wszystkich dumnych zwierzat.

27 - - -

28 - - -

29 - - -

30 - - -

31 - - -

32 - - -

33 - - -

34 - - -

42

1 Wtedy Job odpowiedzial Panu, mówiac:

2 Wiem, ze Ty mozesz wszystko i ze zaden twój zamysl nie jest dla ciebie niewykonalny.

3 Któz jest w stanie zaciemnic twój zamysl nierozsadna mowa? Alec to ja mówilem nierozumnie o rzeczach cudownych dla mnie, których nie rozumiem.

4 Sluchaj, prosze. I ja chce mówic; bede cie pytal, a Ty racz mie pouczyc!

5 Tylko ze slyszenia wiedzialem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzalo cie.

6 Przeto odwoluje moje slowa i kajam sie w prochu i popiele.

7 A gdy Pan wypowiedzial do Joba te slowa, odezwal sie Pan do Elifaza z Temanu: Mój gniew zaplonal przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciolom, poniewaz nie mówiliscie o mnie prawdy, jak mój sluga Job.

8 Dlatego teraz wezcie sobie siedem byków i siedem baranów, idzcie do mojego slugi Joba i zlózcie je na ofiare calopalna za siebie; a Job, mój sluga, bedzie sie modlil za was, gdyz tylko jego modlitwy wyslucham, by nie uczynic wam czegos zlego, gdyz nie mówiliscie o mnie prawdy, jak mój sluga Job.

9 I poszli Elifaz z Temanu, Bildad z Szuach i Sofar z Naama i uczynili to, co im polecil Pan. A Pan wysluchal Joba.

10 Pan zmienil los Joba, gdy wstawial sie za swoimi przyjaciólmi. I rozmnozyl Pan Jobowi w dwójnasób wszystko, co posiadal.

11 Wtedy przyszli do niego wszyscy jego bracia, wszystkie jego siostry i wszyscy jego dawni znajomi, i jedli z nim chleb w jego domu. I wyrazajac mu swoje wspólczucie, pocieszali go z powodu wszystkich nieszczesc, które Pan zeslal na niego. I dal mu kazdy z nich po jednym srebrniku i po jednym zlotym pierscieniu.

12 A Pan blogoslawil ostatnie lata Joba wiecej anizeli poczatkowe, tak iz mial czternascie tysiecy owiec, szesc tysiecy wielbladów, tysiac par wolów i tysiac oslic.

13 Mial takze siedmiu synów i trzy córki.

14 I nazwal pierwsza Jemima (golabek), druga Kesja (mily zapach), a trzecia Kerenhappuch (flakonik do pachnidel).

15 W calym kraju nie bylo tak pieknych kobiet jak córki Joba. I dal im ojciec ich dzial dziedziczny wsród ich braci.

16 Potem zyl Job jeszcze sto czterdziesci lat i ogladal swoje dzieci i swoich wnuków az do czwartego pokolenia.

17 I umarl Job stary i syty dni.